Page 232 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 232

od nowa wieczorem, kiedy studiował ogłoszenia o pracy w „Lecte Najes”
          i innych gazetach.
             Osiemnaście miesięcy intensywnych, lecz bezowocnych poszukiwań
          pracy ciążyło Nachmanowi jak ołowiany płaszcz. Nigdy nie poddawał się
          depresji czy melancholii, lecz nawet w najczarniejszych dniach wygnania
          i uwięzienia nie miał tak dojmującego poczucia bezużyteczności. W Pol-
          sce, pomimo wszystko, miał pracę, był potrzebny. Pomyślał o pani Olczak,
          swojej młodej polskiej przełożonej, i jej inteligentnej twarzy okolonej
          jasną fryzurą z grzywką. „To pan powinien zajmować moje stanowisko,
          a nie odwrotnie” – mówiła.


                                        * * *


             Ojciec stał w pokoju w Grand Hotelu, którego nazwa straciła już na
          aktualności, i kartkował książkę telefoniczną; twarz mu się rozjaśniła
          i wykręcił numer telefonu. Jak na dzisiejsze standardy, transmisja głosu
          w roku 1984 była słaba. Słyszałam jej głos po drugiej stronie linii – tele-
          fony były zbyt głośne. „Tak, tu Olczak. To ja. Oczywiście, że cię pamiętam!
          Głos ci się nic nie zmienił, Nachman” – wykrzyknęła ciepło i z niedowie-
          rzaniem. Ojciec trzymał słuchawkę z dala od ucha, abym też słyszała,
          ale nie było to konieczne.
             Pół godziny później dawna szefowa mojego taty, Wiesława Olczak,
          obecnie elegancka siwowłosa pani, stanęła w drzwiach naszego pokoju
          hotelowego z bukietem goździków i ze łzami w oczach. Zadzwoniłam do
          recepcji i zamówiłam kawę. Tata i pani Olczak mówili jedno przez drugie,
          usiłując dowiedzieć się nawzajem o swoim życiu. Padały niedokończone
          zdania i znaczące spojrzenia.
             – Jak trudno jest nadrobić stracony czas! – wykrzyknął ojciec.
             – Tak, gdybyś tylko nie musiał wtedy wyjeżdżać z Polski... ale wiem,
          dlaczego musiałeś. Ci z nas, którzy byli po twojej stronie, powinni byli
          dobitnie to wyrazić. Przez nasze milczenie staliśmy się współwinni.
             – Porozmawiajmy o naszych planach – tata próbował rozproszyć ciężką
          atmosferę w pokoju. – Ania i ja zamierzamy odszukać groby moich rodziców.
             – Obawiam się o ich stan – odrzekła. – Duża część cmentarza żydow-
          skiego została zniszczona przez wandali. Mój mąż i ja możemy was
          zawieźć. Tak będzie bezpieczniej.


          232
   227   228   229   230   231   232   233   234   235   236   237