Page 23 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 23
w rodzinnej miejscowości, ani też o wyrzucanych przez nie cuchnących
chmurach, osiadających na budynkach i w ludzkich płucach.
7
Dawni znajomi Chaima Chaskiela nadal nazywali go Tiszlerem .
Z Przedborza przywiózł ze sobą skrzynkę z narzędziami stolarskimi
pełną strugów, pił i młotków, ale nie mógł z nich korzystać. Wyglądało
na to, że nikt nie potrzebuje jego stołów czy ławek, nie było też nic
do naprawiania. Wybredni klienci z miasta woleli nowoczesne meble
wyprodukowane w fabryce. Po pewnym czasie Chaim schował skrzynkę
z narzędziami pod łóżko, gdzie stopniowo pokryła się kurzem.
Przyzwyczaiwszy się do życia w wielkim mieście, Chaim i Rachel
Lea otworzyli niewielki sklepik spożywczy w wychodzącym na ulicę
pomieszczeniu przylegającym do ich jednopokojowego mieszkania.
W prowincjonalnym Przedborzu byłoby to prawdziwe przedsiębiorstwo,
lecz w mieście takim jak Łódź ich maleńki, słabo zaopatrzony sklep
wydawał się niczym więcej niż tylko dziurą w ścianie. Z ogromnym tru-
dem udawało im się wysupłać kilka złotych, aby kupić towar na rynku.
Odwiedzali stoiska tuż przed zamknięciem, aby wytargować lepszą cenę
za niesprzedane warzywa i owoce – parę jabłek pokrytych plamkami,
podwiędłą kapustę, nadpsutą cebulę albo ziemniaki wypuszczające już
pędy. Większość ich ubogiej klienteli nie widziała w tym problemu, gdyż
ceny były niższe niż na większych bazarach.
W ich sklepiku (gewelblu, jak go z pewną ironią nazywali) można
także było dostać herbatę, której aromat po długim leżeniu w skrzyn-
kach był jedynie odległym wspomnieniem porządnej herbaty, śledzie
w rdzewiejących puszkach, a także „cykorię”, tanią namiastkę kawy
z mielonych korzeni cykorii, bo któż z sąsiedztwa mógłby sobie pozwolić
na prawdziwą kawę?
– Rachel Leo, słuchaj, potrzebuję paru kartofli. Czy możesz zapisać
mi je na zeszyt? Zapłacę w przyszłym tygodniu, przyrzekam – mówiła
sędziwa Sara, ich sąsiadka z mieszkania obok, odrywając z ziemniaków
pędy.
– Farwos niszt? Dlaczego nie? – odpowiadała z uśmiechem Rachel
Lea. – Tydzień nie robi różnicy.
– A gezunt ojf dajn kop, Rochele. Zdrowie na twoją głowę, Rachelo –
dziękowała Sara, zamykając za sobą skrzypiące drzwi.
7 Tiszler (jid.) – stolarz.
23