Page 19 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 19
której reputację sprawdziłam jak detektyw. Po kilku dniach otrzymałam
od nich telefon.
– Kto mówi? – zapytałam, spodziewając się wieści o katastrofie, która
zniszczyła moje taśmy. Pożar? Powódź? Inaczej po co mieliby do mnie
dzwonić?
– Pani Berkovits?
– Tak, tak. O co chodzi?
– Jestem technikiem, przegrywam nagrania pani ojca. Przepraszam,
że przeszkadzam, ale chciałem tylko coś pani powiedzieć. – W jego
nosowym głosie pobrzmiewała młodość i brak doświadczenia.
Serce zaczęło mi mocno bić. Musiał coś zepsuć.
– Co, co się stało?
– Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo podobał mi się śpiew pani
ojca.
– Śpiew?
– Tak, ma taki piękny głos, a jego opowieści były lepsze niż wiele
książek, które przeczytałem. Głęboko mnie wzruszyły.
* * *
Wyciągnęłam wtyczkę telefonu z kontaktu i wyłączyłam zmywarkę.
Zamknęłam okna. Pożałowałam, że nie wiem, jak pozbyć się odgło-
sów samochodów przejeżdżających obok naszego domu. Nie chciałam
uronić ani sylaby. Nie chciałam, aby jakikolwiek dźwięk zakłócił jego
głos. Usiadłam przy jego biurku i wcisnęłam „start”. Poczułam, że mam
gęsią skórkę. Niemal wstrzymałam oddech, wsłuchując się w spokojny,
konwersacyjny ton melodyjnego barytonu ojca. W jego bogatym jidysz
często pojawiały się tak dobrze mi znane wyrażenia: Nu, Ania, lomir
szmuesn chalojmes – „No, Aniu, porozmawiajmy o marzeniach, powspo-
minajmy”. Albo niecierpliwe: Du darfst dos farsztejn – „Musisz to zrozu-
mieć” – nalegał. Był przy mnie, w pokoju obok, albo może prowadziliśmy
jedną z naszych długich rozmów telefonicznych podczas jego pobytu na
Florydzie. Słuchałam całym ciałem, wszystkie komórki w moim mózgu
starały się wchłonąć każde słowo, każdy niuans – wypowiedziany i nie-
wypowiedziany.