Page 181 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 181

Nachmanowi drżały ręce. Ból Rozy wylewał się z cienkich, zapisa-
            nych kartek i osiadał mu w żołądku, zanim jeszcze zdążył dotrzeć do
            mózgu, jak wolno działająca trucizna. „Co to znaczy, że musiała poświęcić
            wszystkich, których kochała?” – wymamrotał. Dlaczego nie napisała, co
            się stało z pozostałymi: Jankielem, Balcią, ich dziećmi, Polą i jej rodziną?
            I co z Natanem i Dorką w Warszawie? Pocztówka od niego była pisana
            na początku wojny. Do tej pory musiała go już przecież odnaleźć, więc
            dlaczego czuje się taka samotna? Może wyjechał za granicę. Nachman
            słyszał, że ludzie teraz tak robią.
               Zebrał się na odwagę, aby przeczytać trzeci list Rozy. Przełknął ślinę
            i otworzył kopertę. Data – 4 lutego 1946 – świadczyła o tym, że Roza się nie
            poddawała. Pisała do niego co kilka miesięcy w nadziei, że w końcu dotrze
            do niego choć jeden list. Słowa rozpływały mu się przed oczami. Z tru-
            dem rozumiał, co czyta. Jako kierownik letnich obozów SKIF-u uwiel-
            biał dostawać jej przejrzyście napisane listy. Tym razem jednak list był
            bezładny. Nieskładne akapity, urwane zdania, wielokropki – wszystko
            to wskazywało na jej chaotyczny stan ducha. Dostrzegł coś, co wydało
            mu się niemożliwe. Musiał przeczytać to jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze.

                    Kochany, Nachmanie, nasi najdrożsi nie żyją... zginęli... straci-
                 liśmy wszystkich. Jest mi tak bardzo trudno o tym pisać. Kiedy to
                 piszę, znowu przeżywam gehennę łódzkiego getta.
                    Nasz Jankiel zmarł naturalną śmiercią, z głodu... w 1941...

               Nachman początkowo nie mógł zrozumieć, jak śmierć z głodu można
            nazwać „naturalną”. Potem przypomniał sobie wycieńczonych ludzi
            padających jak muchy w Opalisze i głodujących, chorych uchodźców
            w Ucz-Korgon. Tak, przypuszczam, że podczas wojny trzeba przedefi-
            niować normalność – pomyślał, teraz już lepiej przygotowany na to, co
            miało nadejść.

                    Issera deportowali po śmierci ojca. Nie mógł znieść głodu, wyglą-
                 dał już bardzo źle. Zgarnęli go podczas akcji na ulicy i sam się zgłosił
                 do selekcji na wyjazd... Mała Esterka, najmłodsza Jankiela, umarła
                 w 1944, zanim nas wysłali do Auschwitz. Nie mogła urosnąć... nie
                 mieliśmy żadnych tłuszczów, żeby ją karmić. Oczywiście musisz
                 wiedzieć, że w getcie panował wielki głód...




                                                                         181
   176   177   178   179   180   181   182   183   184   185   186