Page 180 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 180
Od razu rozpoznał jej wytworne pismo, tak różne od pisma Natana.
Więc wszystko u nich w porządku? Czemu ja się tak martwiłem przez
tyle lat – pomyślał. Ze stempla pocztowego wynikało, że Roza pisała
z jego ukochanej Łodzi. Był zadowolony, że Dora i Anetka są jeszcze na
targu. Chciał nacieszyć się tą długo oczekiwaną chwilą w całkowitym
skupieniu. Przyciągnął krzesło bliżej okna, gdzie było więcej światła,
i ostrożnie rozciął pierwszą kopertę.
List, napisany 2 lutego 1945 roku, był szokująco krótki. Kilka słów
o tym, jak Roza rozpaczliwie próbuje go odnaleźć, a potem:
Muszę Cię poinformować, że po roku uwięzienia w karnym obozie
koncentracyjnym wróciłam do naszego kraju. Jestem sama, bez
męża, braci, siostry – nie został nikt. Mam tylko ciebie. Mogłabym
pisać dużo o sobie, o tym, co przeżyłam przez ostatnie sześć lat, ale
trudno jest o tym pisać, a o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć.
Nachman z trudem przełknął ślinę. Co miała na myśli, pisząc „sama”?
Dlaczego? Gdzie w takim razie są pozostali? Serce waliło mu jak młotem.
Na czoło wystąpiły kropelki potu. Otarł je chusteczką i sięgnął po drugi
list. Był datowany na 6 listopada 1945.
Mój najdroższy Niemele!
Tylko ja jedna wróciłam z obozów: Oświęcim (Auschwitz), Ravens-
brück, Malchow i Leipzig. Wróciłam do naszej rodzinnej Łodzi po
trzymiesięcznym pobycie w szpitalu w Niemczech, w Mühlberg nad
Łabą. Mam dużo do opowiedzenia o sobie. 10 kwietnia tego roku udało
mi się uciec. Byłam chodzącym trupem. Nie miałam nic do stracenia.
Ale co z tego, skoro przeżyłam zupełnie sama? Musiałam poświęcić
wszystkich, których kochałam. Tak trudno jest żyć samemu. Mówię
sama do siebie i odpowiadam na swoje pytania. Sama jak kołek
w płocie.
Beniamina i mnie wysłali do Oświęcimia (Auschwitz) 30 sierpnia
1944. Byliśmy tam razem aż do marszu śmierci 18 stycznia 1945. Widy-
wałam go przez druty kolczaste. Ale 18 stycznia tego roku popędzili
nas pieszo do Niemiec – mężczyzn i kobiety osobno. Wtedy się z nim
pożegnałam. I nic więcej nie wiem o jego losie. Wiem tylko jedno –
po mojej nieszczęsnej wędrówce wróciłam do kraju, ale Beniamin
nie wrócił. Byłam pewna na 100%, że wróci. Niektórzy jego znajomi
wrócili do Łodzi, ale nie potrafili mi nic o nim powiedzieć...
180