Page 176 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 176
– Wos? Az mir redn az Stalin ken kuszen undz in tuches? Co? Że
mówimy, że Stalin może nas pocałować w dupę?
– Widzicie? Właśnie o to mi chodzi. Jeśli będziecie tak nadal gadać,
to skończycie na Syberii. – Nachman umilkł na chwilę, po czym dodał:
– Ale tylko jeśli będziecie mieli szczęście. Nie zapominajcie, co się
stało ze Szlomo Rawinem.
Wspomnienie egzekucji otrzeźwiło mężczyzn. Ich miny, jeszcze do
niedawna butne, ustąpiły miejsca zmarszczonym czołom i ściągniętym
brwiom.
– I jeszcze jedno. Nie spodziewajcie się mojej obecności na bundow-
skich spotkaniach.
– Nachman, ale ty jesteś zdeklarowanym socjalistą.
– Tak, ale teraz jestem także mężem i ojcem.
Nachman odmówił wypicia z nimi herbaty i wyszedł, zmartwiony
ich beztroskim zachowaniem w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa
– szczególnie teraz, kiedy sam otarł się o to, co mogło stać się ich udzia-
łem. Nie chciał, aby złapali się w sidła NKWD. Jeszcze bardziej pragnął
uniknąć dalszego wikłania się w te brudne sprawy. Kilka tygodni później
Wawer został aresztowany. Nachman dostał wezwanie do naczelnika
NKWD. Samo wejście do holu budynku sprawiło, że dreszcz przebiegł
mu po plecach.
– No, to opowiedzcie nam o swoim przyjacielu Wawrze – zaczął naczelnik.
Nachman uniósł dłoń, aby mu przerwać.
– Prawie go nie znam. Nie mogę wam o nim powiedzieć nic ponadto,
że jest chudy. – Postawa i ton głosu Nachmana wyrażały pewność siebie,
nieprzystającą do jego drobnej postaci.
– Przecież jest bundowcem?
– Nie mam pojęcia. Zapytajcie o to jego.
Nachman poczuł, że wyraz rozczarowania na twarzy śledczego dodaje
mu siły. Enkawudzista kilkakrotnie powtarzał te same pytania, a Nach-
man te same odpowiedzi. W końcu, nie uzyskawszy rezultatów, urzędnik
zwolnił go, ostrzegając, że jeszcze się spotkają.
Rzeczywiście: przed wyjazdem rodziny do Polski Nachman był co
tydzień wzywany do NKWD i przesłuchiwany oraz szantażowany godzi-
nami. Cały czas milczał. Wypracował sobie metodę pozwalającą balan-
sować na granicy współpracy i arogancji. Nic z niego nie wyciągnęli, ale
rozjuszeni doznanym zawodem wezwali go raz jeszcze przed samym
176