Page 175 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 175

– Idziemy – powiedział.
               Poprowadził Nachmana z powrotem do tego samego naczelnika, który
            rano postawił mu ultimatum. Czego on jeszcze może chcieć? Znowu chce
            mnie skatować? Złamać we mnie ducha? No to jeszcze mnie nie zna!
            Nieoczekiwanie ogarnął go spokój.
               Urzędnik miał dziwną minę.
               – Ależ wy cisi jesteście – powiedział, kiedy strażnik wprowadził
            Nachmana do gabinetu.
               – Nie mam nic do dodania poza tym, co już powiedziałem.
               – W takim razie ja ci coś powiem. – Naczelnik nachylił się złowieszczo
            w stronę Nachmana, opierając podbródek na dłoni. Przebiegły wyraz
            jego oczu zaprzeczał łagodnemu tonowi głosu.
               – Od dzisiaj masz obserwować działania swoich przyjaciół bundowców
            i składać nam raporty. Będziemy cię wzywać. Pamiętasz, co powiedzia-
            łem o twojej żonie i dziecku? Ponimajesz? Rozumiesz?
               Nachman spojrzał na niego bez słowa i opuścił głowę. Naczel-
            nik wziął to za „tak”, lecz Nachman chciał tylko odwrócić wzrok od
            twarzy, przemienionej w diabelską. Przyszłość mojej rodziny jest
            w rękach tego potwora – pomyślał, czując w ustach smak żółci. Myśl,
            iż miałby zdradzić przyjaciół, aby uratować rodzinę, była ponad
            jego siły. Nigdy, nigdy. Nigdy nie zrobię nic takiego. To by znisz-
            czyło moją duszę. Najlepiej będzie ich ostrzec. Zaczął zastanawiać
            się nad kwestiami praktycznymi, gdyż donoszenie nie leżało w jego
            naturze.
               Zaraz po radosnym powitaniu z Dorą i Anetką Nachman pobiegł
            ostrzec przyjaciół. W łódzkim jidysz opowiedział im o swoich przeżyciach.
               – Pamiętacie, co wam mówiłem o waszych bundowskich spotkaniach?
            – przypomniał chudemu Wawrowi i coraz pulchniejszemu Pantlowi,
            którzy siedzieli przy stole, kurząc papierosy. Wydawali się zaskoczeni
            zdenerwowaniem Nachmana. Takie poruszenie było do niego niepo-
            dobne. Patrzyli na siebie pytająco. Nachman lubił ich obu i martwił się,
            że wpadną w łapy NKWD. Po swoim doświadczeniu uważał wręcz, że to
            wysoce prawdopodobne.
               – No i co z tego? O co ci chodzi? – spytali.
               – Nie słyszeliście pogłosek o czystkach? Nie bądźcie tacy naiwni.
            NKWD obserwuje nas wszystkich. Nie dawajcie im żadnych powodów
            do podejrzeń.


                                                                         175
   170   171   172   173   174   175   176   177   178   179   180