Page 172 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 172

szkarłatne rumieńce. Dotknęła jego dłoni, a Nachman poczuł, że ma
          zimne palce, jakby zmrożone niewypowiedzianym strachem.
             – Nie, to zwykłe sowieckie gierki. Sprawdzają tylko, czy wykonam
          polecenie szefa – odrzekł.
             W kopercie nie było listu, o którym mówił szef. Nachman wiedział, że
          usiłują go w coś wmanewrować, lecz nie miał pojęcia, z jakiego powodu.
          Cóż, ci ludzie nie potrzebują zbyt wiele powodów – pomyślał.
             – Doro, posłuchaj, nie mam wyboru. Muszę tam szybko iść, zanim
          zaczną się zastanawiać, co mnie zatrzymało – powiedział zdecydowa-
          nym, opanowanym tonem.
             Dora nie odpowiedziała, lecz podążała za nim wzrokiem, kiedy pod-
          szedł do Anetki i tulił ją długo i czule, jakby miał to być ostatni raz.
             Na zewnątrz zapadł zmierzch. Wkrótce okolicę spowije zupełna czerń.
          Dlaczego Sowieci zawsze załatwiają swoje ciemne sprawki w nocy? –
          zastanawiał się. Tego dnia wydawało się, że nawet gwiazdy z nimi współ-
          pracują. Siedziba NKWD mieściła się w pobliżu. Strażnik wprowadził go
          do holu.
             – W jakiej sprawie tu jesteście? – zapytał oficjalnym tonem.
             – Mam oddać kopertę od mojego kierownika z cegielni.
             – Siadajcie i czekajcie – odrzekł szorstko strażnik, wskazując na
          drewnianą ławkę.
             – Nie mogę tego po prostu zostawić u was?
             – Nie. Już mówiłem, macie czekać.
             Minęło pół godziny i nadal nikt nie wyszedł do niego z biura. Nachman
          spojrzał nerwowo na ścienny zegar, lecz zaraz się opanował; nie chciał,
          aby pomyśleli, że zależy mu na jak najszybszym wyjściu. Jego niepokój
          narastał wraz z każdym przesunięciem się wskazówki minutowej na
          zegarze. Dora pewnie zamartwia się na śmierć – pomyślał. Za pięć minut
          minie godzina od kiedy tu siedzi. Nikt nie wchodził do holu, więc Nach-
          man porzucił już nadzieję, że wróci do domu akurat wtedy, gdy Anetka
          obudzi się na kąpiel. W tym momencie jednak drzwi do biura dowódcy
          uchyliły się. Nachman dostrzegł w środku tych samych dwóch agentów,
          których widział w fabryce.
             – Przyszedł – ogłosili.
             – Możecie teraz wejść – strażnik wskazał na drzwi.
             Nachman był zaskoczony elegancją i rozmiarami gabinetu. Na środku
          pokoju stało rzeźbione biurko. Czerwone, aksamitne zasłony spływały


          172
   167   168   169   170   171   172   173   174   175   176   177