Page 51 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 51
prasy ukazującej się w języku żydowskim), mógł godzinami opowiadać
o Zachariaszu Warszawskim, o jego sposobie mówienia, sposobie bycia,
o jego zwyczajach i naukach życiowych, o jego stosunku do pracowni-
ków czy klientów. I traf zdarzył, że kiedy wraz z końcem dawnego świata
rozpoczynałem, rzucony na szerokie wody samodzielności, pracę lekar-
ską, pierwszym, któremu wypisałem kartę zgonu (nazajutrz po mojej noc-
nej wizycie), był człowiek, u którego życie samodzielne, po przyjeździe
z dalekich Krośniewic, rozpoczynał czterdzieści lat wcześniej mój ojciec…
Ale widzę, że zagubiłam zasadniczy tok tej relacji. Bo miałem jeszcze
wyjaśnić, skąd ta specjalizacja w chorobach zakaźnych… Otóż, jak już
wspomniałem, byłem początkowo wolontariuszem na oddziale interni-
stycznym. Notabene był to oddział internistyczny niezwyczajny. Część
męską tego oddziału zajmowali sami starzy, których podrzucano szpita-
lowi, chcąc się ich pozbyć z domu. Na części żeńskiej natomiast leżały
same młode i przystojne kobiety. O ile fakt pierwszy był aż nadto w warun-
kach gettowych zrozumiały, to drugi był wynikiem erotycznych wyczynów
ordynatora oddziału, doktora M . M był skądinąd człowiekiem uroczym
22
i kulturalnym. Słabością jego były kobiety, na oddziale swoim nie uznawał
pacjentek powyżej trzydziestki. Jego obchody wzbudzały zawsze sensa-
cję. Zlatywały się na nie pielęgniarki z całego szpitala. Podczas badania
operował, jeśli wolno się tak wyrazić, kilkoma chwytami, które stosował
w zależności od potrzeb albo walorów zewnętrznych chorej. A więc na
przykład brzuch chorej badał wyłącznie pod kocem, jak gdyby nie chciał,
obnażając ją przed innymi, narażać jej na wstyd. Lubił też chore kłaść na
brzuchu i coś tam poniżej pępka wyszukiwał. Osłuchiwanie czy opukiwa-
nie pleców odbywało się w ten sposób, że zawsze jedna ręka doktora M.
spoczywała na piersi pacjentki. Pielęgniarki obserwując te manewry
skręcały się ze śmiechu, lekarze asystujący ordynatorowi przyglądali się
jego wyczynom z zazdrością i ze zrozumieniem, a chore?
22 Wiktor Miller (1899-1944) – lekarz internista, kierownik Wydziału Zdrowia od maja 1941 r.
Nieoficjalnie wykorzystywany przez kierownika niemieckiego Zarządu Getta Hansa Biebowa jako
lekarz domowy. Jak pisał Jacek Leociak: „Są dwie wersje jego śmierci: według jednej to sam Biebow
zastrzelił doktora, jego żonę i syna na początku września 1944 r., według innej Miller wraz z żoną
i synem zginął w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem”. Zob. J. Leociak, Koniec ery pamięci,
„Tygodnik Powszechny”, 2011, nr 50 (3257).
49
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 49 14-01-31 14:37