Page 233 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 233

barometr


                    Czym  żył  w  obozie  więzień  ostatniej  kategorii,  to  znaczy  Żyd?
                  Żył, będąc niepoprawnym optymistą, nadzieją. Czym mogła się karmić
                  owa nadzieja w obozie odciętym od świata zaporą z drutów i barierą
                  niechęci otaczającej ten obóz ludności? Karmiła się, najogólniej mówiąc,
                  plotkami,  zasłyszanymi  gdzieś  podczas  pracy  strzępami  informacji,
                  a przede wszystkim wróżbami z różnorakich znaków – takich jak miny,
                  słowa czy gesty esesmanów.
                    No i nie tylko esesmanów.
                    W drugiej połowie stycznia tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego
                  roku wśród więźniów obozu jeleniogórskiego, pracujących na placu węglo-
                  wym fabryki Schlesische Zellwolle, rozeszła się wieść o tym, że rozpoczęła
                  się radziecka ofensywa. Pracował wówczas na tym placu węglowym razem
                  z Emilem Voglem. Warunki pracy przy węglu były straszne. Wprawdzie
                  w fabryce pracowali także robotnicy z Francji, Belgii, Holandii czy Polski,
                  ale żadnego z nich nie kierowano na plac węglowy. Tutaj pracować mogli
                  tylko niewolnicy. Więźniowie Żydzi byli niedożywieni i odziani jedynie
                  w pasiaki ze sztucznego włókna celulozowego, które zupełnie nie chroniło
                  przed zimnem. Sam wysiłek był niezwykle ciężki, gdyż ani na chwilę nie
                  można było przerwać dostawy niezbędnego dla ciągłej produkcji fabryki
                  miału węglowego.
                    Jedynym jaśniejszym punktem w tej katordze była osoba kierują-
                  cego pracą więźniów majstra niemieckiego o nazwisku Müller. Można by
                  nawet użyć w stosunku do niego określenia, że był to „ludzki człowiek”,
                  z dodatkiem, oczywiście, „jak na Niemca”. Müller był członkiem partii
                  hitlerowskiej, o czym świadczyła odznaka, którą stale nosił w klapie
                  grubej, wojłokowej kurtki. Majster Müller wprawdzie krzyczał, denerwo-
                  wał się, kiedy ledwo ruszając łopatami, z trudem zsuwali na transporter
                  zmarznięty miał  z wnętrza  węglarek, na  pewno jednak nie  był,  jak
                  większość Niemców, z którymi mieli do czynienia, sadystą i nie znęcał się
                  nad powierzoną sobie grupą żydowskich niewolników.
                    Otóż ten Müller upodobał sobie szczególnie ich dwóch – to jest
                  Emila i jego. Trzeba powiedzieć, że na nich ani razu nie krzyknął,

                                                                        231






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   231                                  14-01-31   14:38
   228   229   230   231   232   233   234   235   236   237   238