Page 200 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 200
Maks bajgelman
Szpitalik obozowy, czyli rewir, stanowił wraz z izbą opatrunkową oraz
pomieszczeniem zajmowanym przez lekarza część drewnianego baraku.
Pozostała zajęta była przez magazyny, z których stale roznosił się ohydny
fetor gnijących jarzyn. W baraku mieściły się jeszcze dwie komórki, które
pełniły funkcję kostnic. ...Leżał w rewirze już drugi tydzień. Od chwili
kiedy się tu pojawił, trzymając w garści cały swój dobytek, to jest poła-
maną łyżkę cynową, zastanawiał się, co kierowało lekarzem obozowym,
że udając, iż nie poznaje się na jego symulacji, wziął go do szpitala na
obserwację. Był przecież niewątpliwie potencjalnym konkurentem
Neumanna, tyle że znacznie młodszym, co zdecydowanie zmniejszało
jego szanse. Trzecia Rzesza potrzebowała takich jak on młodych ludzi
do ciężkiej pracy fizycznej, a nie do leczenia Żydów. Leczenie więź-
niów żydowskich byłoby luksusem w czasach zwycięstwa, a cóż dopiero
w obliczu kłopotów związanych z klęskami.
Niemniej faktem było, że się tu znalazł, że od kilkunastu dni nie musiał
wychodzić na plac węglowy. Neumann mógł widać sobie pozwolić na tę
wielkoduszność. W zamian za to pozyskał w nim sanitariusza, salową,
sprzątaczkę i gońca w jednej osobie...
Cztery owinięte brudną czerwoną bibułką żarówki umieszczone
w czterech kątach sufitu obrzucały salę ponurym światłem. Rewir tonął
w półmroku. Chrząkania, pojękiwania, ciężkie, sapiące, przerywane kasz-
lem oddechy stapiały się w prawie jednorodny akompaniament, który
w ostatniej chwili towarzyszył odchodzącym w wolny od Niemców mrok.
Noc w noc powtarzało się to samo. Noc w noc próbował odciąć się od
tej atmosfery cierpienia i umierania, zamykając się w sobie. Już od dawna
pojął, że bez ucieczki w przeszłość i bez marzeń o przyszłości teraźniej-
szość nie byłaby do wytrzymania.
Leżący obok, na tej samej pryczy, chory stęknął jękliwie, jak małe,
szukające matczynej opieki małpiątko. Odsunął delikatnie zakrywający
chorego koc. Przez chwilę przypatrywał się szarobrunatnej twarzy.
Już od wczoraj wiedział, że to, na co spoglądał, przypomina raczej
umieranie niż sen.
198
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 198 14-01-31 14:38