Page 188 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 188

Indagacja


                    ...Postąpił  więc  tak,  jak  mu  radzili  najbardziej  doświadczeni
                  oświęcimiacy, a wśród nich jego kuzyn, pielęgniarz bloku szpitalnego.
                  – Uciekaj – mówił – z każdego większego transportu. Te wielkie z całą
                  pewnością idą do takich samych obozów jak Oświęcim. To znaczy
                  na zagładę. A małe transporty kierowane są prawie zawsze do fabryk.
                  Tylko tam będziesz miał szansę na przeżycie... Był to argument zarówno
                  logiczny, jak i przygnębiający. Czterokrotnie udało mu się uciec z dużych
                  transportów, do których esesmani urządzali polowanie z nagonką.
                  Za każdym razem ryzykował pobicie pałką albo nawet i coś więcej, ale
                  miał szczęście. Wreszcie trafił na ten niewielki transport. Raptem osiem-
                  dziesięciu więźniów – w tym prawie wyłącznie Żydzi łódzcy oraz paru
                  węgierskich.
                    Oczywiście działał tu na ślepo. Mówiąc metaforycznie – postawił całą
                  swoją fortunę, to znaczy swoje życie, na jeden kolor. Albo raczej była
                  to gra w rosyjską ruletkę, z tą różnicą, że w wersji niemieckiego systemu
                  obozowego tylko jednej kuli brakowało w magazynku.
                    Podróż w nieznane. Uciekasz przed gazem i nie wiesz, czy cię nie
                  czeka coś gorszego. Chociaż przyznać musisz, że początek zapowiadał
                  się zachęcająco, a nawet skłaniał do pewnego optymizmu. Przed
                  wejściem do wagonu każdy otrzymał do ręki bochenek chleba! Była to
                  hojność ze strony Niemców niezwykła. A przed tym jeszcze niespodzie-
                  wany błysk radości. Przechodzili kolumną obok obozu kobiecego i przez
                  mgnienie oka zobaczył tam swoją żonę. W jakimś łachu, z obciętymi
                  włosami, ale przecież żywą i zdrową...
                    Nawet wagon towarowy, w którym się znaleźli, przywitał ich komfortem
                  w postaci wiadra do załatwiania potrzeb... Stanęli obok zabitego deskami
                  okienka. Przez szpary między nimi przedostawały się do wagonu ostatnie
                  promienie gasnącego wieczoru. Przyciskał do piersi bochenek chleba,
                  rozkoszując się jego zapachem i jego obłym kształtem. Odłamał ostrożnie
                  niewielki kawałek i powoli żując, zjadł go. Wiedział, że choć to diabelnie
                  nęcące, nie wolno mu zjeść od razu wszystkiego. Już raz przekonał się,
                  czym grozi podobne nieopanowanie.

                  186                                                                             ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | indagacJa






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   186                                  14-01-31   14:38
   183   184   185   186   187   188   189   190   191   192   193