Page 144 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 144

– Chwileczkę... Mam jeszcze jedno pytanie. Byłbym panu bardzo
                  wdzięczny, gdyby mi pan na nie odpowiedział... Czy nie ma pan żadnych
                  wątpliwości co do losów całego getta?
                    Tamten wyczuł pułapkę. Od drzwi podszedł z powrotem do stołu
                  i ważąc każde słowo powiedział:
                    – Rozumiem. Gdyby usłyszał pan ode mnie... Gdybym panu powiedział,
                  że nie mam wątpliwości co do końca tej imprezy... To znaczy, że jestem
                  pewien, iż wszystkich tutaj czeka taki sam los jak mnie i ten..., i ten
                  transport wysiedlonych, wówczas moja decyzja byłaby tylko przyspiesze-
                  niem nieuchronnego. Nie. Nie zrzucę z pana ciężaru odpowiedzialności
                  za to, co pan tutaj robi, doktorze. Nie można wykluczyć, że Niemcy nie
                  zlikwidują tego getta. Może nie zdążą? Może zechcą je zachować dla
                  jakichś tam powodów? Przecież tylko na to możecie – powtórzył wyraźnie
                  to słowo, dając do zrozumienia, że jego to już nie dotyczy – możecie liczyć...
                    Przerwał mu.
                    – Gdyby pan znajdował się w getcie w chwili, kiedy... kiedy przyjdzie
                  moment jego likwidacji, to jak by pan postąpił? Próbowałby pan uciec?
                  Rzuciłby się pan z gołymi rękami na esesmanów?
                    Milczenie.
                    – Nie wiem... Chyba ani jedno, ani drugie. Przecież mam zapewnioną
                  szybką śmierć dzięki jednej małej, łatwej do ukrycia pastylce...
                    A może ci, których dzisiaj ratowałem kosztem innych, rzucą się, właśnie
                  oni?... Z gołymi rękoma? A może, jeśli getto przetrwa, jeśli oni w jakiś
                  sposób przeżyją... to w przyszłości, w przyszłych warunkach będą bardziej
                  potrzebni?
                    Milczenie. Przeciągające się milczenie.
                    – Powiem panu prawdę, panie doktorze... Pan będzie tym zgorszony,
                  ale jest mi to całkiem obojętne. Może tu tkwi najistotniejsza między nami
                  różnica. Pan dzieli ludzi według swoich jakichś tam kryteriów... Stawia pan
                  stopnie. A jeśli idzie o mnie, to nic, nic nie uwolniłoby mnie od ciężaru,
                  jaki stanowiłaby świadomość, że ktoś kiedyś posłany został za mnie na
                  śmierć... Zarówno śmieciarz Albert Cohen z getta, jak i zdolny filozof
                  Albert Cohen z Pragi nie są godni tego, by ktokolwiek za nich umierał...
                    Wydało mu się, że może jeszcze coś dorzucić na szalę swoich racji.

                  142                                                                             ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | prZEdosTaTni






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   142                                  14-01-31   14:37
   139   140   141   142   143   144   145   146   147   148   149