Page 92 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 92
Opowiadam wam tę historię, abyście zrozumieli naturę tego miejsca. Kto
mieszka na tej ulicy, coś się do niego przykleja na całe życie. Przypuśćmy, że
pytają mnie: „Gdzie mieszkasz, chłopcze?”. Gdybym odpowiedział, że na
Dolnej, założę się, że pierwszą reakcją byłoby: „Aaa, ulica Dolna, a mamzer ”.
33
Albo przypuśćmy, że włamano się naraz do kilku sklepów – od razu by
mówiono, że nikt inny nie jest w stanie tego dokonać z wyjątkiem łobuzów
z Dolnej. Na ulicy tej panuje też zwyczaj, że jeśli jesteś głodny, dolniacy zaraz
to wyczują i zaproszą cię do domu na herbatę lub kromkę chleba. Oczywi-
ście są też inni, którzy tego nie zrobią. Zapewne są nowi na ulicy i jeszcze się
nie zaaklimatyzowali, lecz nawet oni, jeśli usłyszą, uchowaj Boże, że jakieś
małżeństwo zamierza się rozwieść, będą próbowali ustalić powód i jakoś ich
pogodzić. Przecież to nie jest proste. Para zamierza się rozwieść i dzieci zosta-
ną półsierotami. A co dzieci czeka bez rodziców? Sierocińce albo tułanie się
po ludziach. Każdy Żyd ma w sercu drobno wypisane literki, a przecież jest
napisane – nie wiem gdzie, ale dam głowę, że gdzieś jest napisane, bo przecież
reb Mordechaj mi opowiadał – że gdy jedno z rodziców umiera, Bóg roni
jedną łzę. Kiedy małżeństwo się rozwodzi – dwie łzy. Nieraz bywało, że para
zamierzała się rozwieść z powodu trudnych warunków, a wtedy nie było ani
jednego Żyda, który nie wspomógłby ich w miarę swoich możliwości. O jed-
nym przypadku słyszałem na własne uszy: takiej rodzinie kupiono maszynę
do szycia, żeby mieli środki do życia, i dzięki temu rodzina została uratowana
przed rozpadem. I nie tylko bogobojni Żydzi chętnie spieszą z pomocą w takich
przypadkach, lecz także zwyczajni ludzie, a może zwłaszcza zwyczajni ludzie,
ponieważ wiedzą, co znaczy bieda i niedostatek, i upokorzenie.
Było to kilka dni po tym, jak przyjechałem do Łodzi. A gdzie udaje się
dolniak? W miejsce, do którego należy. Moja sytuacja była opłakana, jak
uwięzionej w pułapce myszy. Kiedyś widziałem rudego kocura z jednym
okiem i zadrapaniami na całym ciele, który bawił się myszą. Mysz była taka
malutka, jasnoszara, oczka miała jak dwa koraliki. Kot wypuszczał ją na
chwilę i gdy mysz już uwierzyła, że jest wolna, kot znów ją chwytał. Jasne,
że byłem po stronie myszy. Rzuciłem w kota kamieniem i przegoniłem go.
Mysz stała jeszcze przez chwilę nieruchomo, po czym odwróciła się do mnie,
jakby mi dziękowała. Opowiadam tę historię, czując, że jestem taką myszą. Za
każdym razem gdy próbuję uciec z Łodzi, jakiś kot w niebiosach sprowadza
90 33 Mamzer (jid.) – dosł. bękart, także: łobuz, drań.