Page 87 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 87
– Wymiotuję i jest mi niedobrze.
Szmil przygląda mi się podejrzliwie.
– Co z Dwojrą Ganc?
– Jest w domu.
– A reb Icchok?
– Pojechał do domu.
– A co z tobą?
– Nie wiem.
– Jadę do Łodzi. Chcesz pojechać ze mną?
– Tak.
– Wsiadaj na wóz. Prześpij się trochę, jesteś okropnie blady.
Stoję bez ruchu. Szmil pomaga mi wdrapać się na wóz. Jest tam dużo wor-
ków. Pachną mąką. Kilka razy budziłem się w nocy. Nade mną rozciągało się
czarne niebo z błyszczącymi lampkami, jak w Boże Narodzenie u chrześcijan.
Nagle przypominam sobie, jak mama tłumaczyła mi, oczywiście po cichu,
żeby nikt nie słyszał, że gdy wypowiem słowo „Polacy” albo „chrześcijanie”, to
od razu powinienem dodać, ale w głębi duszy, żeby nikt nie usłyszał: „Niech
będzie wymazane ich imię i pamięć”.
Dwa razy zrywałem się ze snu. Miałem wrażenie, że Szlojmke siedzi koło
mnie i mówi mi po cichu: „Jeśli spotkasz mojego tatę, pozdrów go i powiedz,
że bardzo chciałem go zobaczyć”. Obudziłem się w Łodzi.