Page 83 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 83
Cyganki stawiały wróżby przechodniom. Stara Cyganka z mnóstwem biżuterii,
ustrojona jak choinka w Boże Narodzenie, nawet w nosie miała pierścionek,
w chudziutkich, żylastych rękach trzymała stare talie kart. Karty dosłownie
żyły w jej dłoniach. Składały się jak akordeon, potem jak wachlarz, a sekundę
później wyglądały jak piętrowy dom. Byłem nią oczarowany. Przypominała
jedną z kobiet na obrazkach w książce, którą oglądałem w chacie, zanim
spłonęła.
Szlojmke kilkakrotnie namawiał mnie, żebym dołączył do niego i paru
innych dzieci, które szykują się do okradania wozów.
– Jest wielu pijanych gojów. Zaczaimy się na nich, jak wyjdą z gospody
i przywalimy w łeb żelaznym prętem.
Małe czarne oczka błyszczały jak u myszy.
– Idź, nie lubię cię. Nie chcę z tobą być. Dam sobie radę sam.
– Jesteś stuknięty. Proponuję ci coś dobrego, a ty to odrzucasz. Jeszcze
pożałujesz.
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu odwróciłem się do niego plecami. Przy-
jeżdżało coraz więcej wozów. Na woźnicach i koniach osiadł kurz. Usiadłem
koło Cyganki. Bardzo jej zazdrościłem, że wie, co było i co będzie.
– …Ujawniam kryjówki mężczyzn, którzy uciekli. Imiona kobiet, które
zdradziły. Odkrywam choroby. Daję leki. Wszystko jest w moich rękach.
Co ciekawe, po wyliczeniu tego wszystkiego po polsku, powiedziała to
również w jidysz. Paru Żydów stało z boku, naśmiewając się z niej. Podeszła
jakaś chłopka, usiadła przed nią i wyciągnęła rękę. Cyganka potrzymała
wyciągniętą dłoń przez parę minut, uważnie ją oglądając. Potem splunęła
na wszystkie strony.
– …Demony z czterech krańców świata, opuśćcie ją. Choroby z każdego
końca świata, przepadnijcie. Czyha na ciebie wiele niebezpieczeństw. Twój
mąż ogląda się za innymi kobietami. Uważaj i na niego, i na sąsiada, bo knuje
coś przeciwko tobie.
Polka zostawiła na straganie parę monet i odeszła. Innej kobiecie, która
usiadła naprzeciw niej, Cyganka powtórzyła dokładnie to samo. Mężczyznom
też mówiła to samo, tyle że na odwrót. Że żona chce uciec i trzeba jej pilnować.
Powietrze wypełniły zapachy kiszonej kapusty i sera. Nagle usłyszałem,
jak jakiś goj krzyczy na cały głos:
– Złodzieje, złodzieje, ukradli mi portfel!
A inny goj już trzymał Szlojmke:
– To jest ten złodziej! 81