Page 242 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 242

u niego zostać tylko dzień lub dwa, bo po prostu nie ma dla mnie miejsca,
           a poza tym jego żona mnie nie lubi. Ale nie powinienem brać sobie tego do
           serca, ona nikogo nie lubi, nawet jego.
             – Tak to jest w życiu – mówi. – Pierwsza miłość pochodzi od Boga. Nie
           wiesz, skąd się bierze. Jak promień słońca, przychodzi i rozświetla twoje życie.
           Druga miłość pochodzi od ludzi. Już robisz różne kalkulacje. Postępujesz
           zgodnie ze swoim doświadczeniem. Trzecia miłość pochodzi od szatana.
           Boisz się zostać sam, więc mieszkasz z każdą kobietą, która w ogóle zechce
           z tobą żyć. Potem marzysz o samotności, nie masz jednak odwagi i siły, by się
           rozstać. Dokąd pójdę? Jestem już stary. Nawet kłótnie z kobietą to też jakiś
           związek.
             Tej nocy spałem na podłodze w szewskim warsztacie, na sienniku o zapachu
           pasty do butów i skóry. Jak tylko zamknąłem oczy, we śnie pojawiła się Bronka,
           jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek. Miała na sobie sukienkę ozdobioną
           zawilcami, była uczesana i umalowana, bez butów. „Awrumie Lajb” – powie-
           działa cicho. – „Zanim zniknę, wolno ci powiedzieć do mnie parę zdań, ale
           nie mam dużo czasu”. Przysiadła na moim sienniku z zamkniętymi oczami.
           Teraz zauważyłem, że ma sukienkę pokrytą pyłem. Chciałem jej powiedzieć
           tak dużo rzeczy. Zawsze tak jest. Kiedy jest wiele rzeczy do powiedzenia, nic
           się nie mówi, bo się nie pamięta. W ostatniej chwili chciałem powiedzieć, że
           zdążyłem jej naprawić buty, ale czas minął i Bronka zniknęła.
             Wyszedłem wcześnie rano. Wokół domu policja ustawiła drucianą siatkę.
           Jeden z policjantów usiadł na krześle i obserwował otoczenie. W knajpie
           Icika Chamola dowiedziałem się, że gmina żydowska chce kupić dom i prze-
           kształcić go w sierociniec lub jesziwę. Dowiedziałem się też, że kondukt
           pogrzebowy wyruszy ze szpitala Poznańskiego. Icik Chamol też wybiera
           się na pogrzeb z kilkoma innymi Żydami, których nie znam. Pod bramą
           zgromadziło się już sporo ludzi. Część z nich to kobiety. Sądząc po ubiorze
           i zachowaniu, też są z burdelu, zapewne koleżanki dziewczyn. Z boku stoi
           oficer Bolesław i przygląda się napływającej publiczności. Od niego lepiej
           trzymać się zawsze z daleka, zwłaszcza że ciotka nie żyje, więc nie dostaje
           od nikogo pieniędzy.
             Oprócz pogrzebu dziewczyn odbywało się chyba kilka innych pochówków.
           Z boku stoi grupka wieśniaków z wiązankami kwiatów. Jest tam z nimi męż-
           czyzna ubrany w długi płaszcz, z dzieckiem na rękach. Dziecko ma na sobie
           szkolny beret. Wzdłuż ulicy ustawiły się wózki do przewiezienia zmarłych.
    240    Długi, kanciasty, który wygląda jak szafa na ubrania, to zapewne wózek ciotki.
   237   238   239   240   241   242   243   244   245   246   247