Page 150 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 150
na swoim płaszczu medal, który sam sobie nadał. A wszystko to oczywiście
z przyzwoleniem Boga. Z Jego upoważnienia karmi też głodne dzieci w dziel-
nicy. Kiedyś i mnie próbował nakarmić wielką drewnianą chochlą. Bałem się
odmówić. Jego oczy rozświetlały błyskawice posłannictwa. Istny cud, że nie
udusiłem się od tej chochli. Potem zwymiotowałem wszystkie wnętrzności.
Zupa miała smak rozgotowanej onucy. Micwy spełnione na mieście Jona
świętuje potężnym śpiewem w drodze do skrzyń. Próbowałem zrozumieć
treść tych piosenek, ale się nie dało. Są to słowa, które Jona sam wymyślił
i nie chce ich nikomu wyjawić. Zanim Jona został Mesjaszem, był mełame-
dem w chederze. Tam objawił mu się Bóg i nakazał ratować ludzkość przed
hańbą i głodem. Jona ma długi biały zarost, który na górze łączy się z grubymi
brwiami. Jego oczy promienieją radością, samotnością i zmęczeniem. Czasami
siadał obok mnie i wzdychał.
– Awrumie Lajb, trudno być Mesjaszem. Czy wiesz, co znaczy zostawić
dzieci, żonę i iść za głosem Boga?
Zapytałem go ostrożnie, co się stało z jego rodziną, czy od tamtej pory
ją widział. Wydawało mi się, że na jego brodzie pojawiło się kilka słonych
kropel łez.
Tutaj wszyscy chowają się przed czymś innym. Boją się czegoś innego. Ja
– całego świata. Zwłaszcza policji. To oczywiste, że mnie szukają. Tak samo
jak czulentowego garnka z fałszywymi banknotami, ale nigdy nie znajdą.
Zakopałem je pod uschniętym drzewem, niedaleko cmentarnego płotu. Tutaj
każdy marzy o opuszczeniu tego miejsca. Niektórym się udaje i nie wracają.
Niektórych na pewno zabrano do domu wariatów. Ja nazywam je po prostu
Miejscem. Parę razy próbowałem znaleźć jakieś stosowne określenie. Chciałem
je na przykład nazwać Brzegiem Zagubionych Dusz.
Tutaj nikt nie ma wieku. Wszyscy są starzy. Tu nie ma jednego języka.
Każdy mówi innym. Nie ma tu płci, z wyjątkiem Rozy, która z tego żyje.
Później dowiedziałem się, że znała ciotkę Ester, ale po tym jak złapała jakąś
chorobę, wypędzono ją. Znajduje się tu już od dawna. Czasami przychodzą jej
szukać jacyś mężczyźni, lecz ona się przed nimi ukrywa. Nikt nie wie, czemu
tak bardzo boi się policji. Powiadają, że okradła jakiegoś faceta. Niektórzy
twierdzą, że go zabiła. Plotka głosi, że oblała kwasem jakąś kobietę i kobieta
ta oślepła na całe życie. Kiedyś popełniłem błąd i zapytałem ją o to.
– Tutaj nie zadaje się pytań. Jak będziesz się dopytywał, duży nie urośniesz.
Z jej spojrzenia można było lepiej zrozumieć, co miała na myśli. W nocy
148 nie chciałbym jej spotkać, nie mając kamienia w ręku. Roza zazwyczaj zja-