Page 145 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 145

Chawale idzie w stronę kuchni, nieprzerwanie gderając do siebie: Miszigenes,
             miszigenes . Po jej odejściu Maks przysiadł na moim łóżku.
                      46
                – Teraz mów, co się stało.
                Opowiedziałem mu w najmniejszych szczegółach, jak potoczyły się spra-
             wy. Co parę zdań Maks od nowa parskał śmiechem. Lubiłem patrzeć na jego
             roześmianą twarz. Zawziętość i napięcie znikają, naprzeciw mnie siedzi psotny
             dzieciak bez żadnych zahamowań.
                – W naszej robocie nie zawsze zlizuje się śmietankę. To nie film. Wiesz, co
             mi się przydarzyło, kiedy pierwszy raz przyłapali mnie na kradzieży?
                – Co?
                – Złapali mnie, rozebrali do naga i kazali biegać przez pokrzywy. Tydzień
             przeleżałem w gorączce, taki napuchnięty, jakbym był w ciąży. A oprócz tego
             dostałem lanie od ojca. Teraz śpij i odpoczywaj. Muszę na parę dni wyjechać.
                Kiedy przez następne dni leżałem w łóżku, Chawale opiekowała się mną
             z bezgranicznym oddaniem, ale minę miała zatroskaną. Widocznie coś się
             wydarzyło podczas mojej nieobecności. Bez przerwy ją nagabywałem, żeby
             mi powiedziała, co ją dręczy, aż pewnej nocy wystraszona przysiadła na moim
             łóżku.
                – Awrumie Lajb, dzieją się tutaj dziwne rzeczy. Boję się.
                – Czego?
                – Awrumie Lajb, kręci się tu mnóstwo ludzi, których wcześniej nie znałam.
             A ci, których znam, lepiej, żeby tu nie przychodzili.
                Teraz faktycznie zauważyłem, że Szmil Grib zniknął. Nocami przychodzili
             jacyś ludzie z paczkami albo walizkami w rękach, rozglądali się podejrzliwie,
             po czym i oni znikali. Też zacząłem się trochę bać, ale nie dawałem Chawale
             tego odczuć. Którejś nocy obudziła mnie z palcem na ustach i kazała być cicho.
                – Słyszysz?
                – Co?
                – Posłuchaj, posłuchaj, pod podłogą.
                Spod podłogi dobiegały głosy ludzi i jakiejś maszyny.
                – Chawale, co tam jest? Piwnica?
                – Tak, ale zawsze była zamknięta.
                – Gdzie jest Szmil Grib?
                – Nie wiem, może on też jest w piwnicy.




             46   Miszigenes, miszigenes (jid.) – wariaci, wariaci.                143
   140   141   142   143   144   145   146   147   148   149   150