Page 144 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 144

Głosy umilkły. Już nie dowierzam reżyserowi. Powinienem jak najszybciej
           stąd odejść.
             Ciągnę za sobą skaleczoną nogę, uciekam przez jakieś podwórko, wspinam
           się na płot i tam znów upadam, kolejny raz na ranną nogę. Ciernie omal mi
           nie wydłubały oka. Twarz mam odrapaną, głowę rozognioną. Nie chcę więcej
           filmów. Kto to znów biegnie do mnie z widłami? Gęba nie wróży nic dobre-
           go. Próbuję wytłumaczyć, że nie powinna brać swojej roli aż tak serio. Gębę
           chyba przekonałem. Z widłami poszło o wiele trudniej. Widły przekonały
           mnie, że nie warto przerywać ucieczki. Bóg raczy wiedzieć, jak dotarłem do
           knajpy. Na moje szczęście jest pusta. Tylko Chawale jeszcze się krząta. Usiłuję
           się na nią nie natknąć, ale na próżno. Opiera miotłę o ścianę i patrzy na mnie
           przerażona.
             – Awrumie Lajb, co ci się stało?
             Bez problemu zmyślam wzruszającą historyjkę.
             – Chawale, złapali mnie goje i wrzucili do studni.
             Głos mnie zawodzi. Postać Chawale jest zamazana. Ląduję pod ręczną
           pompą wodną, nago. Potem otula mnie zapach szarego mydła. Do moich
           uszu dobiegają wyrzuty Chawale kierowane do Boga.
             – Czemu nie ześlesz ognia z nieba. Przecież dla Ciebie to żaden problem,
           czemu nie zniszczysz wszystkich polskich gojów? Na co czekasz? Nie widzisz,
           co zrobili małemu chłopcu, porządnemu i niewinnemu?
             Żale ucichły. Publiczność rozeszła się do domów, rozczarowana zakoń-
           czeniem akcji.
             Nazajutrz rano zjawił się Maks. Nie wiem, skąd się dowiedział o tym, co
           się stało. Udałem, że śpię. Maks nie dał się nabrać. Posiedział przy mnie parę
           minut, aż mi się znudziło.
             – Awrumie Lajb, wiem, że nie śpisz. Opowiadaj, co się stało.
             Próbowałem mu wcisnąć historyjkę, którą sprzedałem Chawale, że goje
           wrzucili mnie do studni.
             Maks spogląda na mnie z figlarnym uśmiechem.
             – Chusidla też wsadzili do tej studni?
             Obaj gruchamy takim dzikim śmiechem, że Chawale zaczyna krzyczeć
           na Maksa:
             – Antysemito, nie widzisz, co zrobili temu dziecku? On musi odpocząć.
             Jej wybuch wywołuje kolejne napady śmiechu.
             – Chawale, zamiast się denerwować, może lepiej zrobiłabyś nam gorącej
    142    herbaty z cytryną? Dla ludzi, którzy wpadają do studni, to jedyne lekarstwo.
   139   140   141   142   143   144   145   146   147   148   149