Page 34 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zofia Lubińska-Rosset - "Okruchy Pamięci".
P. 34
najzimniejsze, a do tego w każdej chwili można było stracić resztki
dobytku, ponieważ złodziejowi wystarczyło sięgnąć z zewnątrz
ręką, chwycić na co się natrafiło i zniknąć. Takie kradzieże były na
porządku dziennym. Po kilku dniach ogolono nam głowy, prze-
brano i nadano nam numery obozowe. Ja, niespełna 11-letnia
dziewczynka, stałam się więźniem politycznym z nr 79393, ozna-
czonym czerwonym trójkątem. Moja Mama, zarejestrowana bez-
pośrednio przede mną, otrzymała nr obozowy 79392. W namiocie
tym przebywałyśmy kilka dni i zostałyśmy przeniesione na blok 23,
zwany cygańskim. Jedną stronę zajmowały Cyganki, po drugiej
stronie umieszczono mieszankę różnych narodowości. Tu także
panował straszny tłok, wielopiętrowe prycze, pokryte siennikami,
były w większości pozajmowane, przy czym każde legowisko oku-
powały 3-4 osoby. Było przenikliwie zimno, a jedynym przykry-
ciem dla mnie i dla Mamy był stary, brudny koc. Życie „umilały”
apele, które odbywały się o najróżniejszych porach doby, często
w nocy i trwały po kilka godzin, bez względu na pogodę. W szere-
gach zgrupowanych przed blokiem nie wolno się było ruszać ani
rozmawiać. Stojące więźniarki były pilnowane przez aufzejerki
31
z psami, zaopatrzone w pejcze, których używały często i chyba
z upodobaniem. Wielokrotnie przeliczano liczbę stojących, by zga-
dzała się z raportem blokowych. Z baraków wyciągano nawet naj-
ciężej chore, które najczęściej tego apelu nie przeżywały.
Większość apeli nie obejmowała dzieci, które na czas ich trwa-
nia zwykle pozostawały na bloku. Była nas spora grupa, zarówno
dziewcząt jak i chłopców. Spośród nich pamiętam jedynie Frymkę
Kokocińską, Rysia Fagota i jego kuzynkę o imieniu Lonia. Cała
trójka przeżyła i po wojnie opuściła Polskę. Frymka ukończyła stu-
dia medyczne w Łodzi, potem wyjechała do Izraela, gdzie wyszła
za mąż za Danka Krakowskiego i została ordynatorem oddziału
31
Aufseherin (niem.) – nadzorczyni.
27