Page 29 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zofia Lubińska-Rosset - "Okruchy Pamięci".
P. 29
Często Rodzice posyłali mnie do p. Ajzena, który był dozorcą
domu przy ul. Limanowskiego 45 lub 47, po co – nie pamiętam.
Był to bardzo miły człowiek, ortodoksyjny Żyd, którego zwykle
zastawałam przy modlitwie, zawsze w pełnym liturgicznym stroju.
Potem przestałam do niego chodzić, nie wiedząc wówczas dla-
czego. Dzisiaj już wiem.
Kolejną osobą, która przewinęła się przez moje życie i równie
szybko zniknęła, był chłopiec o ślicznych blond włosach, na na-
zwisko miał Lam (imienia nie pamiętam), który pracował ze mną
w resorcie słomianym. Pewnego dnia nie przyszedł do pracy i ni-
gdy go więcej nie zobaczyłam.
W domu mówiło się dość często o przedwojennych bliskich
znajomych Rodziców, którzy trafili też do getta, p. Julku Brodzic-
kim (pracował chyba na ul. Dworskiej 7 lub 14 w wydziale aprowi-
zacji) i p. Hechcie. W jakimś momencie rozmowy te ustały.
I jeszcze p. Blady. Mieszkał na naszej ulicy, dwa-trzy domy
dalej. Kiedyś Tata, idąc do niego w ramach swoich obowiązków
administratora, wziął mnie ze sobą. Pierwszy raz w życiu zobaczy-
łam człowieka tak obrzękniętego. Kiedy Tata powiedział mi po-
tem, że to z głodu, byłam zdziwiona, bo wyobrażałam sobie –
w zgodzie ze swoją dziecięcą logiką – że człowiek głodujący powi-
nien być coraz chudszy.
Trudno mi zrozumieć, że nie pamiętam, kiedy zabrakło przy
mnie Jurka Weltfrajda i jego rodziców. Byliśmy z Jurkiem przecież
nierozłączni. Całe dnie spędzaliśmy razem, od rana do nocy. Mie-
liśmy wspólne zabawy i tajemnice, razem pracowaliśmy. I nagle
wszystko się urwało. Bardzo mi go brakowało. Już po wojnie do-
wiedzieliśmy się od p. Weltfrajda, który ocalał z Zagłady, że jego
żona i Jurek zginęli w komorze gazowej KZ Auschwitz. Nie wiem
jednak, czy powiedział nam, kiedy i w jakich okolicznościach zo-
stali oni deportowani z getta. Jak głęboko przeżył śmierć najbliż-
szych, może świadczyć fakt, że nie był w stanie obchodzić swoich
22