Page 23 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zofia Lubińska-Rosset - "Okruchy Pamięci".
P. 23

zdrową i silną. Pamiętam jednak taki moment, kiedy dostaliśmy od
            rodziny Mamy z Białegostoku czy Stanisławowa paczkę, w której
            było topione masło i miód. I nagle ja rzuciłam się na chleb posma-
            rowany tym masłem i miodem, co wzbudziło wielką radość moich
            Rodziców. Jak się wkrótce okazało, był to pierwszy objaw zaczy-
            nającego się u mnie odczucia głodu. Od tej pory nie było już pro-
            blemu z niejedzeniem, przeciwnie, jedzenia ciągle mi było za mało,
            tak że Rodzice odejmowali sobie od ust, aby mnie dokarmić.
                 Trudności w zdobywaniu pożywienia miało w pewnym stop-
            niu (choć bardzo nieznacznym) łagodzić przyznanie nam niewiel-
            kiego skrawka ziemi na końcu ul. Urzędniczej (trzy grządki!). Po-
            zwalały one na posadzenie tam lub zasianie jakichś warzyw, ale po-
            mijając bardzo wysokie koszty zdobycia nasion lub sadzonek, po-
            żytku z tego nie było zbyt wiele. Albo „plony” nie wzeszły, albo
            zostały rozkradzione, nie mówiąc o tym, że działka ta położona
            była przy samych drutach i przebywanie tam było bardzo niebez-
            pieczne ze względu na możliwość zastrzelenia przez wachmanów
            patrolujących  granice getta.  Najczęściej,  niezależnie od  tego,  co
            udawało się zdobyć i zasiać, wyrastała i tak lebioda. Wyjątkowo
            udawało  się  wyhodować  pojedyncze  kalarepki,  marchewki  czy
            białe rzodkiewki, na które mówiliśmy ajscapeny .
                                                         17
                 Mama próbowała nas dożywić, robiąc babki z naci marchwi
            i fusów czegoś, co udawało kawę. W najcięższych chwilach goto-
            wała liście rzodkwi, które jednak były tak gorzkie, że nie dało się
            ich praktycznie jeść.

                 Do wielkiej rzadkości należały ziemniaki, zwykle przemarz-
            nięte lub zgniłe (otrzymywało się je chyba na specjalne kartki żyw-
            nościowe). Były one traktowane jako prawdziwy rarytas. Częściej
            zadowalaliśmy się samymi obierkami.
                 Na skutek przewlekłego niedożywienia i tego, co zmuszeni
            byliśmy jeść, a także niemożności utrzymania podstawowych zasad

            17
              Eiszapfen (niem.) – sople lodowe (gatunek białej rzodkiewki).



            16
   18   19   20   21   22   23   24   25   26   27   28