Page 13 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zofia Lubińska-Rosset - "Okruchy Pamięci".
P. 13

młodszy o niecałe trzy tygodnie. Nie  posiadam wprawdzie żad-
            nego jego zdjęcia, ale mam przed oczami dokładny jego obraz. Był
            niższy ode mnie, miał dziewczęcą urodę, czarne oczy, długie rzęsy
            i kruczoczarne włosy z grzywką. Był ślicznym chłopcem. Mieszkał
            ze swoimi rodzicami w pobliżu, przy ul. Kilińskiego 60. Spotykali-
            śmy się prawie codziennie, chodziliśmy razem do parku lub bawi-
            liśmy się w domu, raz u niego, raz u mnie. Mieliśmy wspólne ta-
            jemnice, a czasem, jak to dzieci, różne głupie pomysły. Uważaliśmy
            się za bratnie dusze, być może również dlatego, że byliśmy jedyna-
            kami. Można powiedzieć, że byliśmy nierozłączni. Nasze kontakty
            nie ograniczały się tylko do codziennych spotkań, spędzaliśmy ra-
            zem także okresy urlopowe naszych rodziców. Z tych wyjazdów
            pamiętam pobyt w Przygłowie, niewielkiej wsi położonej w po-
            bliżu Piotrkowa Trybunalskiego, i pobyt nad morzem w Karwii.
            Mama Jurka, pani Rachela, była nauczycielką; nie wiem, czym zaj-
            mował się pan Jakub.

                 Sierpień  (może  tylko  drugą  połowę?)  1939  r.  spędziłam
            z Mamą w Zakopanem, gdyż lekarz zalecił mi zmianę klimatu po
            przebytym kokluszu. Byliśmy tam razem z panią Weltfrajd i Jur-
            kiem, ofiarą tej samej choroby.
                 Gdy w ostatnich dniach sierpnia wracaliśmy z Zakopanego,
            zupełnie nie mieliśmy świadomości zbliżającej się wojny (Tata nie
            mógł się do nas dodzwonić, a tam żadne niepokojące wieści nie
            dochodziły).  Z  tej  podróży  pamiętam  pociągi  pełne  żołnierzy,
            przyćmione niebieskie światła i długie postoje na stacjach kolejo-
            wych. Nawet Mama nie zdawała sobie sprawy z tego, że w jednym
            z nich mógł znajdować się jeden z Jej dwóch braci – Paweł, który
            został właśnie zmobilizowany.

                 W Łodzi na Dworcu Fabrycznym czekał na nas Tata, szczę-
            śliwy, że w tych niespokojnych chwilach znów jesteśmy razem. Pa-
            miętam, że z radości rzuciłam mu się na szyję. Nie miałam pojęcia,
            co oznacza słowo „wojna”. Byłam znów z Rodzicami w domu i za-
            mierzałam bawić się z Jurkiem, tak jak zawsze. Szybko jednak prze-
            konałam się, że nasze życie nie będzie już nigdy takie jak dotąd.



            6
   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18