Page 102 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Naród Zatracenia.
P. 102

A zatem odzyskałem także mowę.
                                                                                                                                                Moje usta wydawały mi się drętwe,
                                                                                                                                                   jakby obce, ale wydobywały się
                                                                                                                                                z nich rozpaczliwe słowa i łamaną
                                                                                                                                             niemczyzną zacząłem błagać swoich
                                                                                                                                                                 oprawców o życie.

                                                                                                                                                           Powiedziałem dowódcy,
                                                                                                                                                  że nie jestem Żydem, że przecież
                                                                                                                                               nie mam żadnych dokumentów ani
                                                                                                                                              nawet gwiazdy Dawida, ale że wiem,
                                                                                                                                                 gdzie jeszcze ukrywają się dzieci
                                                                                                                                             żydowskie przed Szperą, i pokażę mu
                                                                                                                                                        to miejsce, jeżeli mi daruje.
                                                                                                                                                  Uśmiechnął się, i to mi nasunęło
                                                                                                                                                                   pewien pomysł.






















         Zabił dziewczynkę strzałem             Upadłem na kolana. Wiedziałem,
          w głowę, na moich rękach.             że będę następny. Podniosłem
         Obryzgały mnie jej mózg i krew.        ręce, żeby zasłonić twarz,
         Poczułem, jak przestaje bić jej małe   i wtedy stał się cud, bo otworzyłem
         serce, kiedy echo wystrzału odbijało   usta i krzyknąłem: — Nie!
         się wśród ścian podwórka.




         102                                                                                                                                                                   103
   97   98   99   100   101   102   103   104   105   106   107