Page 243 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 243

za żadną inną! Oczywiście, zmieniłem się. Musiałem. Ale nie mam obaw, dokąd
             ta zmiana mnie doprowadzi. A ty boisz się swojej przemiany. Dlatego od razu na
             początku ostrzegałeś mnie, że srebrzone zwierciadło może stanąć między nami.
             Przeniosłeś na mnie obawę, którą nosisz w sobie.
                Baruch wybałuszył oczy na niego.
                – Studiujesz Freuda?– skrzywił się w uśmiechu.
                Jankew wzruszył ramionami.
                – Jeszcze nie, oficjalnie…
                Twarz Barucha zmieniła wyraz. Również jego głos brzmiał inaczej. Pół żartem,
             pół serio powiedział:
                – Jeśli moje lustro tak silnie mami mnie i oślepia, ty musisz właściwie na
             mnie baczyć.
                Umilkli obaj. Potem Baruch, aby nawiązać do tej energii, która niegdyś wi-
             browała między nimi, zaczął opowiadać Jankewowi o swoim nowym mieszkaniu
             i o książkach, które zdobył.
                – I czynię też wielkie postępy w grze na pianinie – dodał, jakby chciał z siebie
             zakpić. – Mój nauczyciel mówi, że jestem już za stary, aby stać się wirtuozem,
             ale ja mu odpowiadam, że jestem wystarczająco młody, aby cieszyć się tym
             jak wirtuoz i od paru lat czerpię z tego przyjemność. Musisz zobaczyć dywany
             i porcelanę, jaką zdobyłem, dzieła malarskie… rzeźby… Prawdę mówiąc, w moim
             mieszkaniu nie jest utrzymany jednolity styl. A to dlatego, że nie mam też jednej
             miłości życia… – Puścił oko do Jankewa. – Każda dama, każda dziewczyna,
             która przechodzi przez moje ręce, pozostawia swój ślad w wystroju mieszkania,
             na stylu tej mojej mieszaniny. Rozumiesz, jeden styl podąża za drugim. Ale taki
             miszmasz jest w porządku, pasuje mi. W istocie odzwierciedla on chaos mojego
             wnętrza. O, jest tu panna Polcia… ta młoda uczennica z mojego gimnazjum… –
             Chciał powiedzieć coś więcej, ale urwał i wrócił do opisu swojego mieszkania.
                Jankew i Baruch poszli razem na przyjęcie dla młodych pisarzy jidysz. Ba-
             ruch z miejsca zakochał się w Szolemie Aszu , wysłał mu wizytówkę i zaprosił
                                                    6
             do swojego domu.
                – Przyjdziesz też? – zapytał Jankewa niepewnym głosem. – Chcę zaprosić
             też Aszera Kocha  i zobaczyć, jak literatura odnosi się do kapitału. Ale ty musisz
                            7
             przyjść jeszcze wcześniej… Żebyśmy mogli być sami i uciąć sobie pogawędkę



             6    Szolem Asz był w tym czasie już uznanym nie “młodym” pisarzem mieszkającym za granicą, głów-
                nie w Paryżu, Berlinie, a w 1920 r. otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Z rzadka bywał w Pol-
                sce.
             7    Uszer (Oskar) Kon (1870–1961) – łódzki przemysłowiec, już przed I wojną światową był największym
                akcjonariuszem i dyrektorem Widzewskiej Manufaktury, ale także filantropem. Był założycielem
                i prezesem  stowarzyszenia B’nei B’rith, które wspierało artystów: koncerty, wystawy i spotkania
                literackie.                                                       243
   238   239   240   241   242   243   244   245   246   247   248