Page 242 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 242
ma równych sobie. Jest, kim jest i to mi wystarcza. – Opanował się, uspokoił
i badawczo, z powagą obserwował Barucha, po czym dodał:
– Czy rzeczywiście nie wiesz, czy udajesz, że nie masz pojęcia, że żydowskie
masy dopiero się budzą… że nie mają świeckiego wykształcenia… w tej kwestii
dopiero trzeba je kształcić. Jesteśmy ekspertami jedynie w religijnych księgach.
A i to odnosi się tylko do małej części spośród nas, ponieważ w tym zakresie
cheder uczy jedynie podstaw. A ilu w chederze nie wytrzymało albo w ogóle tam
nie chodziło? A co wiedzą i co potrafią żydowskie kobiety, połowa narodu? Żyją
w ciemnocie i niewiedzy. Rzeczywiście zapomniałeś o tym wszystkich, Baruchu?
Baruch pokręcił głową.
– Nie, nie zapomniałem, sam zbudowałem gimnazjum dla żydowskich dziew-
cząt. Ale nie myślisz chyba, że będzie się tam uczyć o Perecu, czy o innych twoich
literackich miernotach.
– A będą uczyć się jidysz?
– Chyba zwariowałeś! Hebrajskiego też nie! Niech wreszcie staną się god-
nymi żydowskimi córkami z Polski. Językiem nauczania w moim gimnazjum jest
polski, a niemiecki i francuski są dodatkowymi językami obligatoryjnymi. – Ba-
ruch uśmiechnął się. – Najbardziej czarującą istotą na świecie jest, Jankewie,
obyta kulturalnie młoda Żydówka… Urzekająca inteligencja, wykwintność ducha
i fizyczny wdzięk… To jest piękno samo w sobie. Weź na przykład taką pannę
Polcię… uczennicę z mojej szkoły. Młodziutka jeszcze… ale…
– I jakie relacje mają one ze swoim narodem, wytłumacz mi? – Jankew
przerwał Baruchowi.
– Przecież powiedziałem ci już wcześniej o tej relacji i pozwól mi wreszcie
odpocząć od tych jałowych problemów narodu i ludu. Masy i tak nie są w stanie
wznieść się ku rzeczom wybitnym. Starczy im bułka z masłem, jak twojemu
Boncie Szwajgowi. Panem et circenses . Im tylko trzeba chleba i tanich rozrywek.
5
Nachylił się do Jankewa.
– Popatrz lepiej na siebie samego. Cóż ci dało twoje oddanie dla mas?
Zadaj sobie tylko takie pytanie. Rozmawiam z tobą parę minut i widzę jasno…
odeszło upoetycznienie, uskrzydlenie… przepadła tajemniczość, mistycyzm…
Odszedłeś od głębokiej, filozoficznej idei. Spadłeś na ziemię, a szybowałeś wy-
soko… śpiewałeś wzniośle. Z twoich marzeń pozostały nudne banały. Stałeś się
partyjniakiem! Nafaszerowałeś sobie głowę filozofią jadła, kuchenną gospodarką
Karola Marksa i jego ekonomią strawy! Spętali ci głowę chomątem i głosisz teraz
bombastyczne przemowy. Podajesz mi sztuczne, papierowe kwiaty i złościsz się,
że ja nie czuję ich woni!
Jankew potrząsnął głową i pogroził palcem przed twarzą Barucha.
– Zanim filozofia jadła nie przyniesie wyzwolenia, człowiek nie może brać się
242 5 (łac.) – Chleba i igrzysk.