Page 98 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 98
– Ja… ja też jestem w ciąży! Już dziesiąty tydzień!
Balcia przez chwilę stoi jak zamurowana, po czym pyta:
– I nic mi nie powiedziałaś? – Potem radośnie klepie Binele po ramieniu. –
Wyobrażam sobie, jak dumny musi być Jankew.
Twarz Binele spłonęła purpurą.
– On nic nie wie.
– On nic nie wie?
– Nie było okazji, aby mu powiedzieć.
– Aby powiedzieć o takiej rzeczy, potrzebna jest specjalna okazja? Gwałtu,
rety, przecież on jest ojcem! Chcesz podważyć jego zaufanie do ciebie?
Binele chce to wyjaśnić, ale siedzi z otwartymi ustami. Balcia ma rację. Jan-
kew już nigdy jej nie zaufa! Sama podcięła gałąź, na której siedzi. Dziewczyna
zrywa się na równe nogi, zostawia Balcię siedzącą w kuchni, a sama wbiega do
dużego pokoju, gdzie toczy się zebranie.
– Jankewie! – woła z paniką w głosie – Jankewie! Chodź tu szybko! – Męż-
czyzna podbiega do niej, a ona, rozkojarzona, ciągnie go do przedsionka, gdzie
przytula się do niego całym ciałem. – Jankewciu – wybucha – ja… jestem w ciąży!
Zaskoczony chłopak wydaje z siebie coś w rodzaju koguciego piania i pyta
zduszonym głosem:
– Co? Jak? Kiedy? – Z jego ust sypią się pytania bez składu i ładu. Posapując,
całuje Binele po twarzy i rękach. Potem chwyta ją za rękaw i ciągnie z powrotem
do pokoju. – Towarzysze! – woła tym samym piejącym tonem – Binele jest w ciąży!
Aż dociera do niego, gdzie się znajduje i co wygaduje, i nagle traci rezon. Jego
twarz płonie, podobnie jak Binele. Wpatrują się oboje w uśmiechnięte oblicza
przyjaciół. Ktoś woła:
– Wszystkiego najlepszego!
Słychać oklaski. Do Binele i Jankewa niemal nie dociera, co się do nich
mówi. On ciągnie ją z powrotem na korytarz, a stamtąd na podwórko. Obejmuje
ich ciemność wieczoru. Chodzą w kółko, niemal biegnąc, po nierównym bruku.
Ponad ich głowami unoszą się kłębiaste chmury, podobne do białych owiec na
granatowej łące – w Bocianach z rajskich snów. Jankew nieprzerwanie gada,
opowiada o konieczności napisania listu do domu w prawdziwych Bocianach,
tych na tej ziemi.
– Chodź do domu! – woła w końcu. – Nie mam cierpliwości do tego zebrania!
Objęci wychodzą na ulicę. Binele wzdycha z ulgą, pod naporem uczuć – dobra
nowina dopiero teraz do niej dotarła. Od tej chwili naprawdę już nigdy nie będzie
sama. Stając się matką, przestaje być sierotą. I popłakuje z żałości, że Jankew
tak szybko wygadał ich sekret. A jeśli coś się stanie? Jeśli nie donosi ciąży? Czy
to dziwne, że jest tak bardzo przesądna? To przecież nie bagatela. Ona, Binele,
nieszczęsna córka Joselego Obeda, jest przy nadziei! Pochlipuje też z radości, bo
jest pewna, że jednak się jej uda. Jest bardzo dumna i zadowolona, że Jankew
96 wyjawił tajemnicę przyjaciołom. Niechaj cały świat się dowie. Niechaj ta wieść