Page 84 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 84

nad każdym wydarzeniem, skoro nawet ci, którzy byli świadkami, nie potrafią
           go odtworzyć. Każdy człowiek, argumentował, może przekazać prawdę jedy-
           nie w sposób subiektywny. Rousseau sądził, że historia to sztuka wybierania
           spośród wszystkich kłamstw tego jednego, które jest najbardziej podobne
           do prawdy.
             Tymi słowami ojciec dał jej wolną rękę do wczuwania się w „prawdę” życia
           jej rodziców, postrzegania ich zarówno z perspektywy ich dziecka, jak i osoby
           z zewnątrz. Mogła wczuwać się w ich własną prehistorię, której „prawdę” wchła-
           niała w siebie – by tak rzec – przez osmozę.

             Obecność doktora Vanderhaeghe zdenerwowała ją, podobnie jak i to, że
           nagle odkryła, iż jakieś dwie chore dziewczyny, rozmawiające ze sobą mieszaniną
           polskiego i rosyjskiego, zajmują prycze w jej pokoju.
             A mimo to doktor Vanderhaeghe coraz bardziej przypominał jej Abraszę,
           chociaż on i Abrasza w ogóle nie byli do siebie podobni. Doktor Vanderhaeghe
           był o wiele młodszy od Abraszy i był od niego wyższy. Ponadto nosił okulary,
           podczas gdy jej przyjaciel zaczął je nosić dopiero pod koniec pobytu w getcie,
           kiedy zachorował na kurzą ślepotę. Być może ich podobieństwo brało się z tego,
           że obaj używali okularów, aby lepiej widzieć w ciemności?
             Dzisiaj znowu wpadła w świat halucynacji. Doktor Vanderhaeghe ujął jej ciężką
           głowę w swoje delikatne, szlachetne, młodzieńcze dłonie i odwrócił ją ku oknu.
           Za oknem ujrzała dwie osoby ubrane w szaro-białe pasiaki obozowe. Krótkie
           włosy na ich pokrytych plamami czaszkach muzułmanów były ostro nastroszone
           niczym szczecina. Machały do niej przez szybę.
             – Kim one są? – usłyszała pytanie skierowane do niej. Nie rozpoznała, czyj
           głos je wypowiedział.
             Była w obozie koncentracyjnym. Musiała podpełznąć bliżej, aby stwierdzić,
           kim są te dwie kobiety. Miały jej do powiedzenia coś bardzo ważnego. Może
           prawdą jest, że Armia Czerwona zbliża się do Berlina?
             I nagle je rozpoznała.
             – Mamusiu! Malko! – zawołała z radością. – Czy Hanka i Sorka są z wami
           za tą szybą?
             – Nie – odpowiedziała Balcia Cederbojm. – Sorka ma dur brzuszny, a nie
           zapalenie opon mózgowych, zaś Hanka zmarła.
             – Hanka? Która Hanka?
             – Hanka, matka Sorki.
             – Nieprawda! Ona przeżyła. Była na weselu moich rodziców!
             Balcia uparcie kręciła głową.
             – Nie, uratowałyśmy się tylko ja i Malka. Wiesz przecież, co stało się z Wową.
           Herszko zaginął gdzieś w Rosji, a Gabiego zabrano ode mnie siłą na rampie
           kolejowej w Auschwitz. Musisz jeszcze raz zapytać Abraszy, czy go gdzieś nie
     82    spotkał po wyzwoleniu.
   79   80   81   82   83   84   85   86   87   88   89