Page 781 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 781

Pani twierdzi, że moje listy podtrzymują go przy życiu. Niech go teraz prawda
             podtrzymuje przy życiu.
                Pisze Pani, że jest on inteligentnym, wykształconym młodym człowiekiem. To
             nie dodaje mu uroku w moich oczach. To jeszcze mniej uprawnia go do takiego
             postępowania, jakiego się dopuścił. Mógł od razu na początku mi napisać, że
             jest krewnym mojego Abraszy. Może pozyskałby we mnie przyjaciela. Ale nie
             uczynił tego. Dlatego porzucam go i proszę, aby Pani nie pisała do mnie więcej.

                                              *

                W Miriam coś pękło, coś fundamentalnego. Ale przez to coś innego scemen-
             towało się w niej. Poczuła się silna w całkiem nowy sposób. Wydawało jej się,
             że nic nie może już jej zaskoczyć, nic zaszokować i wstrząsnąć. W końcu była
             gotowa przyjąć nowe życie bez iluzji i nie czuć strachu przed nim.
                Nadeszły pozdrowienia od przyjaciół, którym udało się przedostać do Belgii.
             Zbliżał się początek pierwszego semestru na uniwersytecie w Marburgu i Ma-
             rek miotał się pod ciężarem niezdecydowania. Kto wie, jak długo zajmie, zanim
             przyjmą go na uniwersytet za granicą. Nie miał żadnych dokumentów, żadnego
             poświadczenia, które pokazywałoby rezultaty jego wcześniejszych studiów. Prosił
             Miriam, a Balcia i Malka wspierały go w tym, jak się Miriam wydawało, niezbyt
             chętnie – aby została z nimi. Po cóż ma teraz wyruszać w drogę? Wyjazd do
             Szwecji był już nieaktualny. Ale Miriam strasznie się zmieniła, od kiedy otrzymała
             list od fałszywego Abraszy. Marek nie mógł sobie poradzić z tą twardością, w jaką
             się uzbroiła. Przerażała go.
                – Zostałabym z tobą – mówiła do niego Miriam – gdybym zdecydowała się
             z tobą wziąć ślub. Nie podjęłam takiej decyzji. Nie mam pojęcia, co począć
             ze sobą. Ty wiesz jasno, czego chcesz. Musisz zostać. To jest ważne, abyś
             robił to, co chcesz robić, a ja, żebym robiła to, co ja chcę robić. A jedyne, co
             chcę teraz uczynić, to opuścić niemieckie terytorium. To wszystko, co mogę ci
             powiedzieć.
                – Ale w jaki sposób odnajdziemy się? Co będziesz robić w Belgii?
                – Nie mam zielonego pojęcia. Ale wiem, że pierwsza rzecz, jaką uczynię
             w Belgii, to zobaczenie morza.

                I tak znowu nadszedł moment rozdzielenia się. Zerwanie nici powiązań, które
             splotły się nie na skutek jakichś sił zewnętrznych, ale które powstały z własnego
             wyboru.
                Malka i Marek wyjechali do Marburga, nie spóźniając się na początek seme-
             stru. Pożegnanie przebiegło szybko. Trzymano uczucia w ryzach. Miriam przy-
             pomniała sobie ostatnie słowa, jakie Marek powiedział do niej przy pożegnaniu
             na rampie w Auschwitz: „Pamiętaj, że cię kocham”. Tym razem nie rzekł tego,
             tak było lepiej.                                                     779
   776   777   778   779   780   781   782   783   784   785   786