Page 747 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 747

Całą tę górę węgla na lorze oblegali zdemobilizowani niemieccy żołnierze. Po-
             legiwali lub siedzieli, trzymając się, czego się dało. Żołnierze próbowali nawiązać
             rozmowę z dwiema Żydówkami. Byli uprzedzająco grzeczni. Bez pytania domyślili się,
             skąd te dwie przybywają. Żołnierze byli wygłodzeni, nieogoleni i wyglądali niemal jak
             kacetnicy. Nie dało się ich zupełnie zignorować. Zamieniły więc od czasu do czasu
             parę słów z nimi. Jeden próbował przekonać Miriam, że on i jego kamraci są ofiarami
             wojny, którzy zasłużyli sobie, żeby mieć dla nich zrozumienie. Lecz daremny był jego
             trud, żeby wzbudzić odrobinę sympatii do siebie. Inny żołnierz przechwalał się, że był
             w Polsce. Miriam chciała go zapytać, co tam robił, lecz Malka pociągnęła ją za rękaw.
                – Nie pytaj go o to – wyszeptała jej do ucha. – Jeszcze ci powie, a my nie
             będziemy mogły napluć mu w twarz ani wywrócić tej lory z węglem do góry no-
             gami, to nie będzie nam miło, czyż nie?
                Jakby usłyszał szept Malki, Willy zapytał:
                – Wy, wasi ludzie, nie zemściliście się na Szwabach na szerszą skalę, nawet
             od razu jak wyszliście z obozów, prawda?
                – Zbyt zajęci byliśmy sobą – odpowiedziała mu Malka.
                Miriam dodała:
                – Żydzi nie są największymi specami, jeśli chodzi o mszczenie się. Nawet
             w getcie więcej marzyło się o lepszych czasach niż o zemście, choć nienawidzi-
             liśmy Niemców i nie życzyliśmy im niczego dobrego.
                Pociąg zatrzymał się w Würzburgu i stał tam dłuższy czas. Willy zapytał
             dziewczęta, czy czują się wystarczająco bezpiecznie, żeby jechać dalej bez niego.
             Odpowiedziały mu, że tak, i podziękowały. Podał im rękę i życzył powodzenia.
             W jego oczach pojawił się smutny błysk. Zlazł z lory i pomału odmaszerował. Lecz
             zaraz zobaczyły go z powrotem przy wagonie, z głową uniesioną w ich stronę.
             Czuje się winny, powiedział, że zabrał im marynarkę, i zaproponował, żeby prze-
             niosły się do lokomotywy. Pomógł im zejść i przeprowadził je na czoło pociągu.
             Zdemobilizowani niemieccy żołnierze oblepili lokomotywę jak muchy rolkę lepu.
             Zrobili miejsce dla Miriam i Malki przy czymś w rodzaju drzwiczek od tyłu.
                Willy powiedział, że pociąg będzie tu stać długi czas, i że on tymczasem po-
             stara się dostać gdzieś coś do jedzenia dla nich, żeby wzięły na drogę. Miriam
             spytała, czy będzie mógł wysłać listy i podała mu ten list do Abraszy, który wciąż
             miała ze sobą. Wrócił z półbochenkiem chleba i po raz ostatni się pożegnał. Nie
             odzywając się ani słowem, pozwoliły mu zniknąć z ich życia.
                Okazało się, że pociąg jedzie tylko do Norymbergii 515 . Malka uśmiech-
             nęła się gorzko.




             515   15 września 1935 r. na zjeździe NSDAP w Norymberdze zostały ogłoszone ustawy rasowe uchwa-
                lone przez niemiecki Reichstag – o ochronie krwi niemieckiej i niemieckiej czci oraz o obywatel-
                stwie Rzeszy – wykluczające Żydów ze społeczeństwa niemieckiego. Przeszły one do historii jako
                ustawy norymberskie.                                              745
   742   743   744   745   746   747   748   749   750   751   752