Page 640 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 640

– Was? Wa-as? 438  – duka Sonia po niemiecku, pustymi rękami kreśląc
           przerażone znaki zapytania. Wyciąga ręce do młodego esesmana, jak gdyby był
           jakimś dobrym wujkiem, który zabrał na chwilę dziecko, by się z nim pobawić,
           pocmokać, połaskotać pod bródką – i już zaraz odda je mamusi. I naprawdę,
           esesman zamienia z Sonią spojrzenie, które zdaje się trwać wieczność, a które
           nie trwa dłużej niż sekundę. Zamyśla się nad czymś, również nie dłużej niż na
           sekundę, i wykonuje ruch, jak gdyby miał oddać jej dziecko.
             Wysoko postawiony, czarnowłosy esesman, który stoi obok, pyta:
             – Was ist den los? 439
             – Nic takiego, panie doktorze. Jest całkiem pokaźna. Dajmy jej pójść z dziec-
           kiem.
             – Zgoda. Ale małe idzie dzisiaj, a ona pójdzie jutro – uśmiecha się pan doktor
           zdecydowanie figlarnym uśmiechem. Jest podobny do Clarka Gable’a, cudownego
           aktora filmowego.
             W mgnieniu oka niemowlę znika mi gdzieś sprzed oczu. Sonia, jak gdyby nie
           wiedziała, co się z nią dzieje, robi krok wstecz i zderza się z naszym rzędem całą
           masą swojego roztrzęsionego ciała. Ale młody esesman chwyta ją i energicznym
           pchnięciem rzuca ją w kierunku otwartej bramy – ku życiu.
             – Nie mamy się czego bać. – Czuję, jak mama szczypie mnie w ramię w chwili,
           kiedy zielona ręka ze swastyką ponownie miga mi przed oczami. Dłoń pada na
           cedrowy bark Balci. Malka zaciska Balci dłoń na nadgarstku.
             – Das ist meine Schwester 440  – woła wysokim, suchym głosem.
             – Ile ma lat? – pyta młody, opalony esesman, mierząc Malkę biegłym spojrze-
           niem, jak gdyby miał z nią flirtować. Ma niebieskie oczy, gęste, ciemnoblond brwi,
           jabłkowoczerwone policzki i wiśniowe usta. Jego twarz wygląda jak pomalowana.
           Niebieskie jak niebo oczy patrzą szelmowsko na Malkę i niemal serdecznie
           głaszczą ją po twarzy spojrzeniem.
             – Trzydzieści dziewięć – odpowiada Malka.
             Piękny młody Niemiec rzuca panu doktorowi pytające spojrzenie, a on – anioł
           i opiekun niebiańskich i ziemskich bram – skinieniem głowy udziela zgody. Malka
           i Balcia idą za Sonią do bramy życia, razem z młodszą kobietą, która była razem
           z nimi w rzędzie.
             Każdy najmniejszy dźwięk rozlegający się w chwili, która następuje potem,
           każda rysa na twarzach ponad zielonymi mundurami naprzeciw nas, każdy niu-
           ans światła i cienia, każdy najmniejszy ruch – zostaje wyryty jakby zaostrzonym
           nożem na pustych tablicach mojej pamięci, na pustym ekranie mojego mózgu



           438   (niem.) Co?
           439   (niem.) Co się dzieje?
    638    440   (niem.) To jest moja siostra.
   635   636   637   638   639   640   641   642   643   644   645