Page 575 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 575
– Zobaczycie niedługo, sukinsyny! Wkrótce zobaczycie! – wydziera się i krzy-
czy – Staszek! Pomocy! Chodź szybciej!
Icchok zamachnął się siekierą.
– Ani słowa więcej!
Ale chłop woła dalej:
– Staszek! Synu! Pomocy! Jezus! Jezus!
Mężczyźni wciąż wiszą na jego szyi. Ciągnie ich za sobą i dusi się. Próbuje się
chwycić za gardło i w końcu wyślizguje się i pada na zaśnieżoną drogę. Wiążemy
mu nogi kawałkiem obrusu. Binele próbuje zakneblować chłopa, związując mu
pas materiału wokół głowy, ale nie potrafi dać sobie rady. Przyciskamy go do ziemi,
przytrzymujemy ręce i nogi. Każdy wstrząs jego ciała trzęsie również nami. W końcu
jednak Binele udaje się jakoś dokończyć dzieła. Chłop leży u naszych stóp zakneblo-
wany, z rękami związanymi na plecach i spętanymi nogami. Chwilę nad nim stoimy.
Dzwonią zęby. Nogi się trzęsą. Gapimy się na leżącego jak na egipską mumię.
– Ruszamy stąd! – woła Jankew. Twarz ma bladą jak śnieg, jego powieki
są wilgotne i ciemne. Z każdym wstrząsem leżącego na ziemi ciała, wstrząsa
i nim. Oczami wodzi bezładnie po twarzach pozostałych. Chwyta Nońka za rękę,
ciągnąc jednocześnie za lejce.
– Nie można go tak zostawić – odzywa się Icchok. – Ktoś musi tu z nim być.
Mogą nas dogonić.
– Zabij go siekierą, tato! – Noniek wybucha histerycznym płaczem. Jego twarz
jest sina i przezroczysta, jakby wykuta była z kawałka lodu.
Z lasu dochodzi głos:
– Ojcze! Ojcze! Do diabła, gdzież ty?
Młody chłop z siekierą zarzuconą na ramię pojawia się w oddali wśród drzew
na skraju lasu. Icchok i Marek znów chwytają za scyzoryki. Ty, Abraszo, szepczesz
do Jankewa i pokazujesz związanego:
– Przytrzymaj go tu!
Dajesz znać Markowi i Icchokowi, i wszyscy trzej chowacie się za wozem.
Szkapina macha w powietrzu kopytami i rży niecierpliwie, jakby znudziła się
oglądanym spektaklem.
Młody chłop, który właśnie wyszedł z lasu, kieruje się w stronę wozu. Gdy
nas zauważa, stawia kroki ostrożniej. Dostrzega związanego i rusza przed siebie
z uniesioną siekierą. Marek i Icchok zaskakują go od tyłu. Ślizga się i przewraca,
siekiera wypada mu z ręki. Noniek podbiega i obiema rękami podnosi siekierę.
Przygięty jej ciężarem, krzyczy w spazmach:
– Zabij ich, tato! Zawołają Niemców! Zabij ich!
Binele przynosi pełną garść sznura wyrwanego z worków na wozie.
– Dawajcie! – woła Jankew. – Przywiążmy ich do drzewa!
Młody chłop prosi:
– Zlitujcie się! Jesteśmy ubogimi drwalami! 573