Page 574 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 574

– Mógł powiedzieć prawdę o mordach w miasteczkach.
             Machając siekierą, chłop rusza w Twoją stronę, Abraszo. Zgrabnie chwytasz
           jego pięść.
             – Ile chcesz? – pytasz.
             – Powiedziałem. Wszystko chcę! – Chłop waży siekierę w ręce.
             – Zrozum, bracie, nie przeżyjemy, jeśli zabierzesz nam wszystko – wtrąca
           się Jankew.
             – I tak nie przeżyjecie. Szwaby, sukinsyny, uczynią nam tę jedną przysługę…
             Binele rozwarła nagle chustę.
             – Tutaj! Tutaj! – woła jak opętana. – Tu mam wszystkie pieniądze! – Pokazała
           na mieszek przewieszony przez ramię. Otworzyła go. – Proszę, bierz wszystko!
           – wyje.
             Gdy chłop wyciąga rękę, aby wyrwać mieszek, Icchok wyrywa mu siekierę.
           Wy trzej, razem z Markiem i Jankewem, rzucacie się na niego.
             – Staszek! Staszek! – wyje chłop.
             – Zamknij gębę! – krzyczy rozpalony Jankew, trzymając ręce chłopa. Udaje
           wam się zgiąć je na plecach. – Zwiążmy ręce, szybciej! – nakazuje Jankew
           i krzyczy do chłopskiego ucha, gdy łzy wzburzenia zalewają mu oczy: – Niemcy
           i ciebie nie poszanują, ty chamie jeden, nie martw się!
             – Ręczniki! Wyjmijcie ręczniki! – Binele rozkazuje Wierce i mi, a i sama
           biegnie do wozu, podczas gdy chłop rzuca się niemiłosiernie i próbuje uwolnić
           się z uścisku. Zesztywniałymi, drżącymi palcami przeszukujemy torby i wor-
           ki pod plandeką. Binele nie pamięta, gdzie spakowała ręczniki, ale znajduje
           szabesowy obrus, który z takim oddaniem wyhaftowała i ozdobiła krzyżykowy-
           mi kwiatami. Z pomocą moich i Wierki ostrych zębów, rozdzieramy obrus na
           długie pasy. Binele ściąga też sznur z worka na ubrania i zaczyna związywać
           podskakującego chłopa.
             – Staszek! – wrzeszczy chłop i rzuca się dziko w uścisku. Kopie nogami i ledwo
           utrzymuje równowagę. – Puszczajcie mnie, gudłaje 379 ! – wydziera się. – Niemcy
           są w lesie. Oczyścili województwo ze wszystkich Żydów i ich wyrżnęli. Wkrótce
           tu będą i wezmą się też za was! Powieszą was na drzewach! Na drzewach będą
           was wieszać!
             Jankew wymierza mu policzek.
             – Zamknij gębę! – Głos Jankewa, jakby przesiąknięty łzami, brzmi jak miau-
           czenie kota. Cały się trzęsie.
             Chłop ma nadludzką siłę. Czterech mężczyzn wisi na nim jak marionetki.
           Rzuca nimi na lewo i prawo, nie daje się uspokoić. Mija trochę czasu, za-
           nim udaje się związać mu ręce na plecach. Kopie i szturcha łokciami, ciągnie
           wszystkich za sobą.


    572    379   Gudłaj (ukr.) – dosł. kudłaty, przestarzałe pogardliwie określenie Żyda.
   569   570   571   572   573   574   575   576   577   578   579