Page 571 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 571
Rozdział dwudziesty szósty
To czwarty dzień naszej wędrówki po pokrytych śniegiem bezdrożach, w cią-
gniętym przez szkapinę wozie, który Ty, Abraszo, dla nas zorganizowałeś. Mi-
jamy miasteczko Sokoły – i nagle droga robi się pusta. Co jakiś czas mijamy
zagajnik albo las. Rzadko pojawiają się sanie albo wóz ciągnięty przez konia.
Samochody z Niemcami oraz wojskowi na motocyklach mijają nas w wiel-
kim pośpiechu. Zdjęliśmy żółte łaty i można nas uznać za chłopów. Zdecydo-
waliśmy, że jeśli zatrzyma nas Niemiec, odpowiemy na jego pytania po pol-
sku. Mama i ja idziemy przodem. Mamy dobry, aryjski wygląd, a ja, ze swoim
doskonałym polskim, zostałam wybrana na rzeczniczkę grupy. Zapomnieli-
śmy zdecydować, co takiego mam powiedzieć, jeśli Niemcy zażyczą sobie
dokumentów.
Rosnąca pustka na drodze przyciąga melancholię. Powietrze jest ostre. Coraz
trudniej się maszeruje. Koń ledwo powłóczy naprzód. Ale nie jest zimno. Twarze
czerwienieją jak buraki, oczy rozpalają się gorączkowo. Człowiek upaja się na-
pięciem. Słowa mają sens, a jednak brzmią głupio. Wszystko wokół wydaje się
zasnute mgłą i nierealne. Zupełnie jakbyśmy zgubili się w zimowej fantasmagorii.
Tu i tam unosi się dym z chaty zakopanej w śniegu. Drewniane, malowane śnie-
giem, nagie figury Jezusa wyglądają, jakby wyskoczyły nam naprzeciw wsparte
na krzyżach jak na kulach. Pozdrawiamy te postaci, naszych braci, i rzucamy im
cyniczne spojrzenia przez szpary oczu, spomiędzy ośnieżonych powiek. Czy On,
sam będąc ukrzyżowaną ofiarą, jest prawdziwą przyczyną naszej bezdomności,
naszej włóczęgi po pokrytej śniegiem drodze? Ma szczęście, jest bożkiem wy-
żłobionym z drewna i pomalowanym śniegiem.
Jankew proponuje, żeby nie pozostawać dłużej na tej drodze i wybrać inną,
równoległą, która jest jeszcze węższa i prowadzi przez ogromny las iglasty. 569