Page 553 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 553
– Dobrze – odezwał się James. – Napiszę do ciebie od razu jutro, więc bę-
dziesz mieć adres! – Zaśmiał się, zadowolony jak dziecko, jakby dopiero teraz
zdał sobie sprawę, jak bardzo jest komiczny, roztargniony i nieuważny.
Miriam uświadomiła sobie, jak sama jest niedbała. Ona, tak uboga w bliskie
osoby, ona, żebraczka wygłodniała miłości, tak nieroztropnie chciała odrzucić
przyjazne serce. Jakież to nonszalanckie! Ile w niej wciąż bezczelności! Odezwała
się do niego mieszanką słów we wszystkich znanych jej językach:
– Czasem zapominam, że świat nie kończy się na obozie, że ludzie mogą się
wzajemnie opuszczać. Teraz, gdy skończyła się wojna, wydaje mi się to niemoż-
liwe. I w ogóle brakuje mi wyobraźni. Gdy jestem z kimś i muszę się pożegnać,
nie potrafię sobie wyobrazić, że za chwilę już go nie ujrzę. Pożegnanie odczuwam
jako mglistą procedurę. Zacieram ją w pamięci, chociaż jeszcze trwa.
Niczego na to nie odpowiedział. Może nie zrozumiał, co mówiła. Myślał
o czymś innym. Zapytał:
– Jakie nosisz nazwisko, Miriam? Moje to Carson. James Carson. – Powie-
działa mu. Powtórzył je kilka razy. – Polin. Miriam Polin. Blok 88. Zapamiętam.
Stali na deszczu przed wejściem do baraku i przyglądali się sobie. Po-
dali sobie ręce. Jakaś siła popchnęła ich do siebie i objęli się. Ich usta spo-
tkały się w krótkim pocałunku. James odwrócił się i odmaszerował lekkim,
żołnierskim krokiem.