Page 526 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 526

Nie mogę już dłużej tego odkładać i muszę natychmiast pomówić z Markiem.
           Muszę być gotowa, muszę być silna. Jednak wszystko, co mam do powiedzenia
           Markowi, to to, że się boję.
             Chwytam się myśli o Tobie, Abraszo. Jak to możliwe, że tak długo nie myślałam
           o Tobie i nie miałam najmniejszej ochoty zobaczyć się z Tobą?
             Witasz mnie jak zwykle bosy i rozczochrany. Samson skacze wokół mnie,
           a Dalila zadziera puszysty ogon i wskakuje na parapet. Twoje czarne oczy jaśnieją,
           patrząc na mnie. Chwytasz mnie w ramiona.
             – Wreszcie przyszłaś! – wołasz. Podnosisz mnie i przenosisz przez próg mo-
           jego „strychu”. – Spójrz tutaj! – Śmiejesz się i przytrzymujesz mnie, jak gdybyś
           się bał, że mogę uciec. Robisz szeroki gest wolną ręką. – Widzisz, jak te ściany
           tęskniły za tobą? – Chcesz zostawić mnie samą i zamknąć drzwi, jednak ja idę
           za Tobą z powrotem do Twojego pokoju.
             – Nie mam dziś ochoty być sama – mówię. – Przyszłam, by pobyć trochę z tobą.
             – Kiedy jesteś w twoim pokoju, jesteś też ze mną. – Uśmiechasz się wycze-
           kująco, z zaciekawieniem w oczach. Bierzesz mnie za rękę i siadasz ze mną
           na łóżku, które jak zwykle załadowane jest książkami, gazetami, ubraniami
           i naczyniami. Twój wzrok skacze po mojej twarzy. – Co się stało? Zieleń twoich
           oczu rozmywa się w smutku – zauważasz.
             Wyrzucam z siebie:
             – Nie wiem, co robić, Abraszo. Jestem strasznie zakochana w Marku.
             – Dlaczego musisz coś z tym zrobić?
             – Nie chcę jechać do Paryża. Nie mogę żyć bez Marka. Nawet kiedy jedzie
           do Ogrodowa na szabes, brakuje mi go i boli mnie serce.
             – Chcesz więc z wszystkiego zrezygnować, żeby nie czuć tego bólu?
             – Tak, nie mogę go wytrzymać. Nie jestem wystarczająco silna.
             – Skąd to wiesz? Wypróbuj się. Jeśli nie wyjedziesz, nigdy sobie nie wybaczysz
           i tak czy siak zrzucisz winę na Marka, nieważne, jak bardzo go kochasz.
             – Ale nie jestem pewna, czy tańczenie baletu jest rzeczywiście tym, co chcę
           robić w życiu.
             – Tego również musisz się dowiedzieć. Gdybyś mnie zapytała, powiedziałbym
           ci, że jesteś zupełnie pewna, że masz taniec we krwi, czy to balet, czy nie.
             Patrzę na Ciebie podejrzliwie.
             – Chcesz, żebym wyjechała, tak?
             – Tak, bardzo chcę.
             – Potwór! Nie będziesz wcale za mną tęsknił?
             – Niech mnie diabli, jeśli będę.
             – Chcesz, żebym wyrzekła się Marka.
             – Jeśli to konieczne, to tak. Jesteś utalentowaną artystką, Miriam. Jesteś emi-
           sariuszką piękna. Świat potrzebuje takich jak ty, by przeciwstawiać się szpetocie.
           Świat jest nieudanym szkicem arcydzieła, przy tworzeniu którego Bóg poniósł
    524    gorzką porażkę. Trzeba, by ludzie tacy jak ty poprawiali ten szkic. I czy nie wiesz,
   521   522   523   524   525   526   527   528   529   530   531