Page 525 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 525
– Wiesz – odzywam się – nigdy nie rozmawiałam z tymi dziewczętami o niczym
innym poza tańcem, a jednak czuję, że są mi tak bliskie, jak gdybym nie miała
przed nimi żadnych tajemnic.
– Ale przede mną masz tajemnice – zauważa Marek.
– To kłamstwo. Przed tobą odkrywam moje tajemnice nawet wtedy, kiedy
nie tańczę, nie wspominając już o czasie, gdy nic nie mówię.
– Jednak musimy porozmawiać, Miriam. Chociaż boję się, że nie spodoba ci
się to, co mam do powiedzenia.
– Masz mi coś do powiedzenia? O, wiem co. Nie, to mi się nie spodoba. Mó-
wienie ma brzydki zwyczaj plątania wszystkiego między nami. Jeśli chcę ci coś
powiedzieć, całuję cię. A jeśli nie mam cię pod ręką, uciekam się do muzyki. Nie
do jakiejś rzeczywistej, tylko do tej, która rozbrzmiewa w mojej głowie.
Marek uśmiecha się blado.
– Kiedy nie jesteśmy razem, mówię do ciebie tak dużo w myślach, że gdyby
to spisać, można by tym zapełnić całą bibliotekę.
– Bo jesteś gadułą, wiem o tym. Ale w mojej głowie rozbrzmiewa tylko jeden
motyw, kiedy o tobie myślę.
– Co to za motyw?
– Zgadnij.
– Wyśpiewaj go.
– Dobrze. Jest krótki i banalny. Kocham cię.
– Powiedz to raz jeszcze.
– Kocham cię.
– Jeszcze raz! I jeszcze raz! Powtarzaj to bez końca, tak, żeby starczyło mi
na czas, kiedy będziesz daleko.
– Przestań! – wołam. – O tym fakcie nie wolno nam wspominać!
– Jednak wcześniej czy później musimy o tym porozmawiać.
– Lepiej później niż wcześniej. Nie pogrążaj mnie w smutku.
– Miriam, musimy spojrzeć prawdzie w oczy.
– Zgadzam się. Ustalmy datę, dzień i godzinę, żebym mogła się przygotować.
– Teraz jest właściwy dzień i godzina.
– Nie dla mnie. Teraz nie mam nic do dodania do tego, co ci przed chwilą
powiedziałam.
Popadamy w milczenie. Dobry nastrój został zepsuty. Gdy się rozchodzimy,
Marek unika spojrzenia mi w oczy.
W następny piątek Marek znowu jedzie do Ogrodowa, jak gdyby pędził go tam
niepokój. Ja również jestem niespokojna. Jakieś niebezpieczeństwo unosi się
nad naszymi głowami, nad naszą miłością. Coś strasznego czai się w powietrzu,
w cieniach nocy. Strach ściska serce. Wkrótce coś się wydarzy. Czy tylko to, co
nieznane, co czeka mnie w dalekim świecie, czy coś więcej? Czuję niechęć do
gazet i nie zaglądam do nich. Kiedy słyszę, jak na rogu gazeciarz woła: „Ekstra
wydanie!”, przechodzę na drugą stronę ulicy. Muszę się strzec. Muszę coś zrobić. 523