Page 51 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 51

Binele trzeźwieje. Zaczyna pojmować, o co chodzi. Może być dumna: jej włosy
             są warte złota. Nie może pojąć, dlaczego jest dzisiaj taka nieufna i strachliwa.
             Pełna wyższości wzrusza ramionami.
                – Nie jestem na sprzedaż! – odpowiada.
                – Ale, łaskawa panienko… chciałbym jedynie pani złotych loków…
                – Ach, tak! – dziewczyna traci cierpliwość. – A moje włosy to nie ja? Do widze-
             nia! – Całą mocą swojego gniewu popycha go w kierunku rynsztoku. Mężczyzna
             o mało się nie przewraca. Zdezorientowany pozostaje w tyle, gdy ona rusza bie-
             giem przed siebie. Rozbite zwierciadło podąża za nią. Widzi siebie w wyobraźni
             bez włosów, z gołą, ogoloną głową. Znowu robi się jej niedobrze.
                To uczucie nie jest jej ostatnio obce. Od kilku tygodni podejrzewa, że jest
             w ciąży. Na razie nie mówi o tym Jankewowi. Chce być wobec niego uczciwa, ale
             kto powiedział, że on musi o wszystkim wiedzieć od samego początku? Kto wie
             jak on, mężczyzna, przyjmie tę nowinę akurat teraz, kiedy mają zaledwie kilka
             groszy na niewyszukane jedzenie na stołówce? Co prawda dobrze go zna – nie
             tak w ogóle, ale jeśli chodzi o miłość do niej – jednak mimo to…

                                              *

                Dopiero dwa tygodnie temu przybyli z Bocianów do Łodzi. Tutaj postanowili
             zacząć wspólne życie – w tym otumaniającym, światowym mieście, gdzie ich
             miłość błądziła przez labirynty śmierdzących, kołysanych niepokojem ulic aż
             do chwili, w której odnaleźli ją na nowo. Przybyli tu z jedną skrzynką uplecioną
             z wikliny i dwoma złotymi w kieszeni, po czym wprowadzili się do izdebki na
             balkonie przypominającej żydowski namiot – sukę. Na szczęście zbliża się lato.
             Jankew przynosi do domu parę złotych od Wowy Cederbojma, który zleca mu
             jakąś drobną robotę w warsztacie tkackim.
                Binele jeszcze nie ma pracy. Na razie zajmuje się odrabianiem prac domo-
             wych, które zadaje jej towarzysz Anton Cimerman, nauczyciel z klubu robotni-
             czego „Harfa” . Zgadza się z towarzyszem Cimermanem, że dopóki nie znajdzie
                         51
             zatrudnienia, powinna poprawiać stan swojej wiedzy.
                W tym zuchwałym czasie, kiedy jest gotowa zmierzyć się z największymi
             kaprysami losu, stan kieszeni interesuje ją jak ubiegłoroczny śnieg. Ona i Jan-
             kew są upojeni swoją pewnością siebie. Wydaje się im, że chodzą nie po ziemi,
             lecz o krok wyżej – ponad nią. Są na wpół trzeźwi, na wpół rozmarzeni. Mają
             niezwykle kolorową wizję przyszłości i snują szalone plany, z których po jakimś
             czasie sami się śmieją, kreśląc nowe. Każdy dzień od chwili przybycia do Łodzi
             jest pełen rozczarowań i niepowodzeń. A jednak czują, że wszystkie drzwi stoją



             51   Działające od 1907 roku w Łodzi Żydowskie Towarzystwo Muzyczno-Dramatyczne „Harfa” prowa-
                dziło szereg działań propagujących edukację i kulturę wśród żydowskich robotników.  49
   46   47   48   49   50   51   52   53   54   55   56