Page 48 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 48

wrze niczym w podziemnych kotłach. Jak przez dziury i katakumby przemyka się
           przez tylne podwórka, boczne uliczki, schody, korytarze i mieszkania.

             Dwudziestojednoletnia Binele przymierza kapelusz w sklepie z nakryciami
           głowy i ubraniami, do którego weszła tylnymi drzwiami.
             W sklepie jest ciemno, drzwi frontowe są przesłonięte żaluzjami i żelaznymi
           sztabami. Przez żaluzje wślizgują się do środka smugi słońca niczym długie,
           szlachetne nici. Biegną tuż obok jej twarzy i zaznaczają świetlistymi liniami
           kontur jej rozpuszczonych włosów na karku, kształt krótkiej, zaokrąglonej brody,
           kawałka policzka i szerokiego rantu welurowego kapelusza na jej głowie. Wraz
           ze smugami światła cała jej postać odbija się w dużym, stojącym zwierciadle,
           ujętym w drewnianą ramę.
             Dziewczyna spogląda na swoje odbicie w lustrze pełnym pożądania wzro-
           kiem – oczyma Jankewa – i jest zdumiona swoim wyglądem. W bujnej figurze,
           twarzy pokrytej piegami, wystających kościach policzkowych i wydatnych, peł-
           nych wargach dostrzega coś obcego, nienamacalnego. Wilgotne od śliny usta,
           oczy wstydliwie stęsknione i zarazem dziecięco figlarne – uśmiechają się do
           niej dyskretnie, zdradzając jej temperament. Wokół niej rozlega się muzyka. Za
           każdym razem, gdy podnosi rękę, by poprawić kapelusz na rudych włosach, ma
           ochotę zatańczyć romantyczne tango.
             Sprzedawczyni, mówiąca po polsku panna o niespokojnych, żydowskich
           oczach, chodzi od jednej klientki do drugiej i pospiesza je. Jej uważne spojrzenie
           co rusz biegnie ku tylnym drzwiom i małemu okienku w ich pobliżu, gdzie na
           straży stoi barczysty młodzian, wyglądający na podwórko. Z ulicy dochodzi hałas.
           Właśnie zaczęła się parada.
             Sprzedawczyni doskakuje do Binele.
             – Cudownie! – wykrzykuje szybko.
             – Ile? – nieśmiało pyta Binele.
             Usłyszawszy cenę kapelusza, dziewczyna aż się cofa. Sznuruje usta jak
           dziecko, które zostało zmuszone do zwrócenia cudzej zabawki. Powoli zdejmuje
           kapelusz i odkłada go na drewnianą głowę manekina na kontuarze.
             – Może przymierzę ten. – Wskazuje nieśmiało sąsiednią głowę, na której
           prezentuje się o wiele skromniejszy kapelusz.
             – Z przyjemnością – odpowiada sprzedawczyni bez cienia radości w głosie.
             W ten sposób Binele przymiesza sześć-siedem kapeluszy i za każdym razem
           czuje się jak zaczarowana. Jest zaintrygowana swoim odmienionym wyglądem.
           Odmiana następuje dzięki samemu założeniu kapelusza. Ona, z tym swoim
           niespokojnym sercem i chaosem w głowie, może się wystroić i przebrać za
           tyle rozmaitych Binele. Taka tajemnicza i pociągająca mogłaby kusić Jankewa
           i karmić jego pożądanie.
             W końcu przymierza całkiem skromny kapelusik i nawet w nim bardzo się
     46    sobie podoba. Kapelusz nie przesłania bogactwa jej włosów. Dzisiaj Binele
   43   44   45   46   47   48   49   50   51   52   53