Page 44 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 44

Następnie gorączka zaczęła powoli opadać. Miriam była niczym balon, który
           powoli opada w dół, na ziemię, pokonując drżące warstwy gorącego powietrza.
           Wciąż jeszcze widziała kominy Auschwitz, ale rozumiała, że tak naprawdę są to
           kominy fabryk jej rodzinnej Łodzi.
             Doktor Mengele zamienił się w doktora Vanderhaeghe. Wyraźnie słyszała, jak
           ten mówi do pielęgniarki: „Przeminęło…”. A może powiedział: „Ona przeminęła…”?
           Przeciągły, sztywny dźwięk przemknął przez jej głowę, czy może przez niebo na
           zewnątrz. Pojęła, że właśnie przeleciała eskadra samolotów…
             Doktor i pielęgniarka zaraz zaczęli ją nakłaniać do aktywności. Chyba myśleli,
           że już może sobie poradzić bez ojca i matki, więc prosili ją, aby otworzyła oczy
           i popatrzyła na kwiaty, które jej przynieśli. Pamiętała z gimnazjum francuskie
           słowo na kwiaty. Pamiętała cały tytuł poematu Baudelaire’a: Les Fleurs du
           mal . Jakie kwiaty przynieśli jej lekarz i pielęgniarka? Nie dowierzała im. Co
              45
           oni wiedzieli o kwiatach, jeśli nie byli w kacecie? W naturze kwiatów jest to, że
           kwitną najpiękniej tam, gdzie nie rosną.

                                           *

             W głowie Miriam zaczęło coś świtać. Już od kilku godzin nie miała wyso-
           kiej gorączki. Ale z jakiegoś powodu jej serce uchwyciło się wcześniejszej
           chorobliwej normalności, więc aby sprowadzić ją na nowo, z premedytacją
           pozwoliła się nieść swojemu wciąż jeszcze galopującemu pulsowi daleko
           w zamgloną prehistorię – aż brakło jej tchu. W pamięci obudziło się intuicyj-
           ne, niejasne wspomnienie dotyczące swojego rodzaju teorii, którą jej ojciec
           sformułował w ukryciu w getcie. Mówiąc o legendach, stwierdził, że jednostki,
           podobnie jak ludy, snują legendy o swoim pochodzeniu i pierwszych faktach
           ze swojej historii. Każdy snuje legendę o swoim początku, wplatając w nią,
           niczym w tkaninę, pierwsze uchwycone wątki własnej biografii. I to jest wła-
           śnie prawda o człowieczej prapamięci. Naga rzeczywistość nie ma żadnego
           znaczenia.
             Czy w słowach ojca był jakiś sens? Miriam wciąż jeszcze nie wiedziała, co
           oznacza to pojęcie. Jakże mogła dostrzegać sens w poszukiwaniu sensu w słowach
           ojca? W poszukiwaniu sensu w ogóle? Wprawdzie na horyzoncie jej świadomości
           już świtało, doktor Vanderhaeghe stał już na brzegu z bukietem przywiędłych,
           majowych kwiatów, a ona była już blisko nabrzeża. Ale jednak wciąż oddzielała
           ją od niego przestrzeń wielka jak życie, a jej łódka wciąż jeszcze znajdowała się
           na wzburzonym morzu. Była wciągnięta w wir cierpień i bólu, mgły i ciemności.
           Na dnie jej łódki, niczym ciężki balast, który ciągnie w dół, leżały pulsujące



           45   Kwiaty zła Charles’a Baudelaire’a – dzieło francuskiego poety z 1857 r., zgłębiające mroki ludz-
     42      kiej psychiki, w którym powracającymi motywami są Dobro i Zło oraz Miłość i Śmierć.
   39   40   41   42   43   44   45   46   47   48   49