Page 354 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 354

*

             Tego dnia nauczycielkę Kremer boli ząb i musi pójść do ambulatorium, by
           jej go wyrwano. Na tę wolną godzinę cała klasa wciska się do znajdującej się
           w kącie korytarza alkowy nauczyciela Wilnera, gdzie wygrywa on dla nas na
           skrzypcach wspaniałe, słodkie melodie – tak melancholijne i wzruszające, że
           zapierają mi dech w piersi.
             Po tym, jak kończy grać, szarpie dalej palcem po strunach i opowiada nam
           baśń o księżniczce Szeherezadzie, która była niewolnicą okrutnego sułtana.
           Sułtan ten zamordował swoją pierwszą żonę, która nie była mu wierna. Potem co
           noc brał sobie nową narzeczoną, a o świcie ścinał jej głowę. Jednak księżniczka
           Szeherezada opowiadała mu każdej kolejnej nocy baśnie i przerywała je w naj-
           bardziej pasjonujących momentach, zanim nastał świt. W ten sposób zmuszała
           ciekawskiego sułtana do tego, by odkładał jej egzekucję z jednego poranka na
           następny. Po tysiącu i jednej nocy sułtan był już tak oczarowany księżniczką
           Szeherezadą, że zdecydował podarować jej zarówno życie, jak i swoją miłość.
           Na koniec nauczyciel Wilner zaczął wygrywać na swoich skrzypcach muzykę
           Rimskiego-Korsakowa. Ta oto baśń powoduje, że zaczynam wierzyć, iż można
           uratować swoje życie, opowiadając zapierające dech w piersi historie.
             W drodze ze szkoły Wierka i jej przyjaciółki obraziły mnie, wracam więc do
           domu tramwajem. Siedzę na miejscu obok okna i wyglądam na ulicę przesu-
           wającą się przed moimi oczami. Przypominam sobie melodie z Szeherezady
           i słyszę w głowie dźwięki skrzypiec nauczyciela. Ogarnia mnie wielka, dręcząca
           tęsknota. Gdy wchodzę na korytarz kamienicy, znajduję drzwi naszego miesz-
           kania zamknięte. Zdejmuję torbę i zaczynam pląsać po słabo oświetlonym
           korytarzu, próbując odegrać baśnie, które księżniczka Szeherezada opowia-
           dała królowi. Wplatam je w krajobraz Nibylandii, w której wciąż mieszkam
           w mojej wyobraźni.
             Drzwi naprzeciwko schodów otwierają się i pokazuje się w nich głowa pana
           Kaca. Pan Kac rozgląda się w prawo i w lewo, po czym z powagą przyzywa mnie
           palcem.
             – Wejdź na chwilę, Miriam – mówi szeptem. – Chcę ci coś pokazać. – Pod-
           noszę torbę z podłogi i wchodzę do jego mieszkania.
             Pan Kac jest bogatym człowiekiem. Jego mieszkanie składa się z dwóch
           pokoi i kuchni. W większym pokoju znajduje się warsztat rękawiczniczy, któ-
           ry jest zastawiony stołami pełnymi palcatych form oraz pak z rękawiczkami.
           Drugi pokój jest bardzo mały i mieszczą się w nim tylko dwa wąskie łóżka oraz
           mały stolik i krzesło u stóp jednego z nich. Do tego pokoiku wprowadza mnie
           pan Kac. Bierze torbę z mojej ręki, odkłada ją do kąta, po czym sadza mnie
           na krześle obok stolika.
             Przede mną na stoliku stoi mała, brązowa skrzynka z dwiema dużymi
    352    gałkami z przodu.
   349   350   351   352   353   354   355   356   357   358   359