Page 353 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 353
Kiedy Jankew wraca w nocy po pracy do domu i brama na dole jest zamknięta,
Binele, a czasem też Wierka i ja, wyczekujemy go przy oknie w wielkim strachu,
że mogą go napaść chuligani. Gdy dostrzegamy, jak zbliża się do bramy, boimy
się, żeby pan Wygodny go nie zwymyślał, chociaż Jankew akurat jest z nim za
pan brat. Zawsze wręcza mu pokaźne sumki za wpuszczenie do domu, a na
Boże Narodzenie daje mu w prezencie butelkę wódki Wyborowej. Jankew żyje
też w przyjaźni z psami pana Wygodnego. Jednak my, dzieci, boimy się zarówno
psów, jak i pana Wygodnego, nawet kiedy jesteśmy z tatą. Jakoś nie jesteśmy
przekonani, że tata jest w stanie obronić nas przed tymi wrogami.
Zwierzęta na naszym podwórzu wydają mi się straszniejsze od tych ze Stefa-
nowa, które toleruję z oddali. Najbardziej jednak lubię uczyć się o zwierzętach,
których nigdy w życiu nie widziałam, takich jak na przykład lwy, słonie i żyrafy.
Ekscytująco jest siedzieć bezpiecznie w szkolnej klasie i słuchać o puszczy
w Afryce i dżungli Ameryki Południowej, jednak przygnębiająco działa na mnie
dowiedzenie się, iż w całej naturze panuje okrutna brutalność, że jedno zwie-
rzę pożera drugie i żyje jego kosztem. Przeraża mnie odkrycie, jak bardzo los
człowieka zależny jest od obrotów koła fortuny, które obejmuje swym zasięgiem
wszystko, co żyje, a pociesza wiedza, że jest on królem świata zwierząt. Jakim
rodzajem zwierzęcia jest człowiek? Dżungla Bałut zaczyna odkrywać to przede
mną, czy raczej – sprawiać, że czuję się zagubiona.
Zastanawiam się często nad tym, dlaczego w mojej własnej rodzinie, która
powinna być dla mnie czymś w rodzaju bezpiecznego gniazda, tak często czuję
się obrażana i raniona. Rodzice są wobec mnie niesprawiedliwi, a moja siostra,
Wierka, źle mnie traktuje.
Wierka wraca ze szkoły do domu otoczona grupką przyjaciółek, podczas
gdy ja wlokę się za nimi niczym bezpański psiak, czując się jak absolutne
zero. Przyjaciółki Wierki tolerują mnie, tak jak toleruje się utrapienie, którego
nie można się pozbyć, i ignorują mnie. Zawsze mam przy sobie dziesięć gro-
szy, które mama daje zarówno Wierce, jak i mnie, żebyśmy wróciły ze szkoły
tramwajem. Wierka kupuje sobie za te pieniądze krótkie opowiastki, a ja pa-
pier kolorowy do wycinania. Jednak czasami, kiedy jestem w bardzo kiep-
skim nastroju, zostawiam Wierkę z jej przyjaciółkami i sama jadę do domu
tramwajem.
Zdarza się, że kiedy wracam, mamy i Nońka nie ma w mieszkaniu. Zostawiam
wtedy torbę obok drzwi i wbiegam na czwarte piętro, na „mój” strych, albo cze-
kam na nich na słabo oświetlonym korytarzu i podskakuję, by otrząsnąć się ze
złego nastroju oraz dla zabicia czasu. Czasami otwierają się drzwi naprzeciwko
schodów i pojawia się w nich głowa pana Kaca lub jego żony, którzy pytają mnie,
czy chcę wejść i poczekać na mamę u nich. Wymawiam się. Nie przeszkadza
mi, że jestem sama na korytarzu. Dzięki Kacom myślę sobie, że człowiek jest
czasami przyjaznym, gościnnym zwierzęciem.
351