Page 319 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 319

W odpowiedzi do Abraszy dodawała mu otuchy i opowiadała o swoich proble-
             mach z lewą nogą – że całkiem straciła czucie w łydce, która stała się niewrażliwa
             na ukłucia najostrzejszych igieł.
                Procedura doktora Vanderhaeghe polegająca na ciągłym kontrolowaniu
             czucia w łydce zaczęła ją krępować. Czuła się nieswojo, gdy musiała odkrywać
             przed nim swoje ciało, zarówno dlatego, że zaczęła się wstydzić swojej nagości,
             jak i przez to, że jej ciało było takie brzydkie. Przypisała swoją przebudzoną wsty-
             dliwość faktowi, że rozpoczęła uwalniać się od obozowej mentalności. W obozie
             nie było miejsca na tego rodzaju uczucia jak wstyd, gdy chodziło o cielesne czy
             fizjologiczne sprawy.
                Doktor Vanderhaeghe wyjaśniał jej wielokrotnie, iż problemy z jej nogą są kon-
             sekwencją powikłań po tyfusie, w związku z czym nie ma najmniejszego powodu do
             zmartwienia. Ona jednak martwiła się. Abraszę pocieszała wprawdzie obietnicami
             doktora Vanderhaeghe, sama jednak nie bardzo w nie wierzyła. Ale prawdą było, że
             mogła już chodzić i często zapominała o swoim „kalectwie”. Zapewniła więc Abraszę,
             że on na pewno będzie w stanie zrobić to samo. Napisała do niego:

                Życz mi szczęścia, Abraszo. Wkrótce opuszczę lazaret, zupełnie wyleczona
             (za wyjątkiem mojej nogi). Takich samych dobrych wieści spodziewam się od
             Ciebie. Zdaje się, że już samo wdychanie wspaniałego powietrza i wchłanianie
             wzrokiem piękna natury pozwala mi poczuć się jak olbrzym. Jest już we mnie
             tyle sił, że mogę wszystko chłonąć zmysłami. Interesujące jest to, że wszystkie
             nowe odczucia wydają mi się być wypaczonym odzwierciedleniem tego, co moje
             zmysły zwykły postrzegać w latach dzieciństwa. Nie są jednak przez to mniej
             fascynujące. Wręcz przeciwnie. Podobnie jak inni ocaleni, wracam na wszelkie
             sposoby do lat dziecinnych. Intymny, dziecięcy kontakt z naturą jest częścią
             procesu mojego zdrowienia.
                Stało się moim zwyczajem, by w wyobraźni opowiadać Ci niedramatyczne,
             proste historie z mojego wcześniejszego życia – które jest obecnie dla mnie
             wszystkim, moim najcenniejszym skarbem. To tak, jak gdybym z Twoją pomocą
             próbowała zintegrować z powrotem w sobie przeszłość i uczynić z niej aktywną
             część mojej obecnej egzystencji. Zwykle zostaję zasypana wprawiającą w zdu-
             mienie mieszaniną obrazów z dawnych lat, chaotycznie połączonych ze sobą
             przez przeróżne asocjacje. Są to moje nieświadomie przywołane wspomnienia.
             Niemałego wysiłku wymaga uporządkowanie ich i przepędzenie tych przypadkowo
             przywołanych przez pamięć. Uczę się mojego życia na nowo, jak gdyby było ono
             poematem, który recytuję dla Ciebie (często wydaje mi się, że głosem Wierki).
             Abraszo, mój nauczycielu, mój przyjacielu, Tobie powierzam moją „Apologia
             pro vita sua” 235 .



             235   (łac.) Obrona własnego życia, obrona siebie samego.             317
   314   315   316   317   318   319   320   321   322   323   324