Page 297 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 297

przestaje gwizdać i gapi się na mnie, jakby zapomniał, co właśnie zamierzał
             zrobić. Po chwili zaczyna z powrotem śpiewać i gwizdać.
                Zachowanie pana Kaca sprawia na mnie komiczne wrażenie. Zdaje mi się, że
             jego nos jest jeszcze opuchnięty od użądlenia osy. W sercu żywię wobec niego
             ciepłe uczucia. W moich oczach jest on wielką osobowością. Należy do Kółka
             Dramatycznego i chóru przy Kultur-Lige. Nie zdarzyło się, by przy spotkaniu ze
             mną nie wziął mnie w ramiona, pogładził po policzku, czy pocałował w usta. Lubię
             z nim żartować. Za każdym razem, gdy mnie widzi, częstuje mnie cukierkiem.
             Chcąc sprawić mu przyjemność, biorę cukierek do ust, chociaż nie przepadam
             za słodyczami.
                Bardzo lubię też żonę pana Kaca, która jest jeszcze grubsza niż jej mąż. Ma
             takie same kręcone włosy jak on, tyle że długie, sięgające jej aż do ramion. Pani
             Kac stroi się w sznury korali i nosi długie kolczyki. Z dwoma z trojga grubych dzieci
             Kaców przyjaźnię i bawię się na podwórku przy Nowomiejskiej oraz na letnisku.
             Jednak z ich najstarszym chłopcem, Fiszelem, przyjaźnię się tylko w mieście. Jest
             to już duży chłopak i chodzi do klasy tylko o rok niżej od Gabiego Cederbojma.
             Poza tym, że wszyscy członkowie rodziny towarzysza Kaca są tak samo grubi jak
             on, podobnie jak on dobrze śpiewają i są artystycznie uzdolnieni.
                Kiedy rozsiadamy się w końcu na wozie na stosie pościeli, pan Kac zaprasza
             mnie, żebym usiadła na jego kolanach. Wiem dobrze, że ten zaszczyt należy do
             Cilen, jego jedynej córki, jednak chętnie korzystam z tego zaproszenia. Pan Kac
             obejmuje mnie ramionami i gładzi moje nagie nogi swoją miękką, pulchną dłonią.
                Gdy przybywamy do naszego mieszkania, czeka nas tam niespodzianka.
             Jankew ustawił na nasze powitanie szpaler z doniczek z kwiatami, które Binele
             hoduje na parapecie okna. Szpaler ten ciągnie się od drzwi do środka mieszka-
             nia, a kiedy podchodzimy do łóżek, każda z nas znajduje pod poduszką prezent.
             Binele dostaje batystową koszulę nocną, Wierka otrzymuje książkę z wierszami
             Maniego Lejba , a ja – Fufcik lider (Pięćdziesiąt wierszy) Awroma Rajzena 228 .
                          227
             Prezent Nońka przynosi tata z kuchni – jest to drewniany konik na biegunach.
             Jankew nadaje mu imię Susi 229 . Tak nazywał się koń, który kiedyś należał do
             jego ucznia w Bocianach – do Ciebie, Abraszo.








             227   Mani Lejb (1883-1953), właśc. Mani Lejb Brahinski – poeta, tworzący w języku jidysz, m.in. utwory
                dla dzieci. W 1905 r. wyemigrował do USA. Publikował wiersze w gazecie „Forwerts”.
             228   Zob. przypis s. 250.
             229   Susi oraz Susi ben Susi (Susi syn Susiego), a także początki przyjaźni Jankewa z Abraszką, to wątki
                z powieści Chavy Rosenfarb Bociany.
   292   293   294   295   296   297   298   299   300   301   302