Page 294 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 294

– Ludzie muszą kochać naukę, choć ona nie jest niczym wesołym.
             Żeby trochę ulżyć sercu, pytam Malkę w drodze do domu:
             – Sądzisz, że socjalizm nastanie tylko dla ludzi, czy może też dla zwierząt
           i ptaków? I może dla motyli i dla drzew też?
             – Tylko dla ludzi – odpowiada Malka. – Ale również dla kobiet, bo kobiety
           też są przecież ludźmi. Kiedy nastanie socjalizm, mężczyźni przestaną zadawać
           kobietom ból.
             – Chciałabym, żeby socjalizm już tu był. – Wzdycham.
             – Ja też – przyznaje Malka. Patrzymy na siebie ze zrozumieniem w oczach
           i rozchodzimy się każda do swojej chałupy.
             Gdy tylko przekraczam próg izby, spoglądam na mamę i postrzegam ją
           w zupełnie nowym świetle. Opanowana silnym uczuciem współczucia podbie-
           gam do niej. Twarz Binele błyszczy od potu. Stoi pochylona nad balią i namy-
           dlonymi dłońmi pociera pranie o tarkę. Całuję ją w pachnącą mydlinami rękę
           i dostaję w zamian pocałunek, który zostawia na mych ustach smak baniek
           mydlanych.
             Ledwo usiadłszy przy stole do obiadu, oświadczam głośno i wyraźnie:
             – Nie jem więcej mięsa!
             – Cóż tak ni stąd, ni zowąd? – Mama patrzy na mnie ze zdziwieniem.
             – Nie chcę zjadać żadnych zwierząt!
             – To co chcesz jeść? Dziecko powinno codziennie zjeść kawałek mięsa, bo
           rośnie i musi gromadzić siły. Jeśli nie będziesz jadła mięsa, możesz, broń Boże,
           zachorować na suchoty. Nie potrzeba więcej, żeby takie wychudzone dziecko
           jak ty wpędziło się w chorobę.
             – To będę jadła parówki! – wołam niecierpliwie.
             – A parówki to nie mięso?
             – A jaką częścią krowy są parówki?
             Wierka wybucha śmiechem. Uśmiechnięta Binele zaczyna mi spokojnie wy-
           jaśniać, jak są robione parówki i tracę apetyt również na nie. Wydymam usta,
           po czym oświadczam zdecydowanie:
             – To parówek też nie będę jeść! To nauka twierdzi, że można zachorować,
           jeśli nie je się mięsa. Nienawidzę mięsa i nienawidzę nauki!
             Protestuję i odmawiam zjedzenia mojej porcji mięsa. Binele zaczyna się mar-
           twić. Dziecku grozi, że straci te parę cennych kilogramów, które przybrało podczas
           pobytu na letnisku. Nie ma innego wyboru, jak rozgniewać się na mnie i na nowo
           odczuwam gorzki smak tamtych minionych dni, kiedy mama przestała ze mną
           rozmawiać i ignorowała mnie. Więdnę niczym jesienny liść pod rzucanymi przez
           nią z boku spojrzeniami pełnymi troski i wyrzutu. Czuję się winna, przysparzając
           jej zmartwień, kiedy i tak musi cierpieć przez tatę – tego dobrego tatę, który jest
           taki niedobry dla niej. Ze ściśniętym sercem przyglądam się mamie, gdy biegnie
           do towarzyszki Hanki i do innych mam po radę, jak postępować z dzieckiem,
    292    które z moralnych pobudek odmawia jedzenia mięsa.
   289   290   291   292   293   294   295   296   297   298   299