Page 236 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 236

domu, przychodzi wtedy, żeby pobyć ze mną i Wierką, i przyprowadza ze sobą
           narzeczonego, poetę Mojszego Sokratesa. Wierka i ja bardzo tę parę lubimy.
           Cypora bawi się z nami w ciuciubabkę i uczy nas grać w strulki, a Mojsze uczy
           Wierkę, jak układać rymy. Pewnego wieczoru przynoszą gramofon, który dopiero
           co kupili od pasera, z dwiema płytami pieśni w wykonaniu Márthy Eggerth 189
           i Josepha Schmidta 190 . Stawiają go na kuchennym stole i wypróbowują. Patefon
           ma porysowaną skrzynkę, tuba jest popielatoniebieska, a dźwięk skrzeczący.
           Po tym jak Cypora położy nas do łóżka, ona i Mojsze wracają do kuchni. Wierka
           i ja oddalamy się do królestwa snów w takt muzyki gramofonowej zmieszanej
           z poszeptywaniem Mojszego i chichotem Cypory.

             Nie ma żadnego żydowskiego przedszkola w rejonie ulicy Składowej i zaczy-
           nam chodzić do przedszkola polskiego, do freblówki. Wiera chodzi do „właściwej”
           szkoły, która zowie się teraz szkołą Medema, na cześć umiłowanego bundow-
           skiego przywódcy, który zmarł w Ameryce.
             Zaczynam mówić „propolsku”. Noszę granatową czapeczkę z szerokim
           rondem, mocowaną pod brodą na gumkę. Żółte, okrągłe pudełko na śniadanie
           mam zawieszone na szyi na pasku idącym na skos, tak, że sięga mi ono do
           łokcia. Do tego pudełka śniadaniowego mama wkłada butelkę mleka, świeżego
           bajgla z masłem lub kajzerkę z żółtym serem; kładzie tam także na dno kawałek
           czekolady lub parę cukierków. Mama wie, oczywiście, że w przeciwieństwie do
           Wierki nienawidzę słodyczy. Lecz najwyraźniej sądzi, że z powodu niechęci do
           słodyczy moje dzieciństwo może doznać jakiegoś uszczerbku. Może ma nadzieję,
           że skuszą mnie piękne papierki, w które te słodycze są zawinięte, i pozwolę im
           osłodzić sobie moje lata dziecięce.
             Ja zaś używam tych słodyczy, żeby kupić sobie sympatię dzieci w przedszkolu,
           wśród których jakoś nie mogę znaleźć sobie miejsca. Może ma to związek z moją
           naturą, a może z faktem, że mój język polski brzmi dziwnie. Staram się zdobyć
           serca najmniej napastliwych dzieci, nie tylko cukierkami, lecz także lukrowanymi
           pochlebstwami. Mimo że nikt mi tego nie powiedział, wiem, że polskość jest przy-
           wilejem – nieważne, czy Polak jest dzieckiem w przedszkolu lub szajgecem ze
           szkoły przy ulicy Nowomiejskiej, czy też jest dorosły, jak na przykład stróż domu.
           Nie żeby rozwinęło się u mnie poczucie niższości jako dziecka żydowskiego, ale
           jestem pewna, że kominiarz Babele-Ber jest Polakiem. Jak daleko mogę sięgnąć
           pamięcią, strach przed Polakami zawsze wisiał w powietrzu wokół mnie.
             Bardzo lubię to żółte pudełko śniadaniowe. Jest jak ślad mojego domu w tym
           obcym otoczeniu. Za każdym razem gdy je otwieram, spodziewam się znaleźć


           189   Mártha Eggerth (1912-2013) – węgierska śpiewaczka operowa i aktorka (wystąpiła w ponad 40
             filmach).
    234    190   Joseph Schmidt (1904-1942) – niemiecko-żydowski śpiewak, tenor i kantor.
   231   232   233   234   235   236   237   238   239   240   241