Page 159 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 159
Rozdział dziewiąty
Kiedy zyskuję samoświadomość, Abraszo, Wierka jest już dużą panną. Sporo
mówi, wymawiając „l” zamiast „r” – na przykład mówi „tlawa” zamiast „trawa”.
Od samego początku zna swoją życiową misję. Ojciec poinformował ją o tym
niby żartem, ale tak naprawdę bardzo poważnie. Kiedy ktoś ją pyta: „Wierko,
kim będziesz, jak urośniesz?”, odpowiada z dziecinnym urokiem: „Jak już będę
baldzo duza, będę psisalką”. Co znaczy – „pisarką”.
Bardzo szybko nauczyła się ze mnie śmiać. Nic dziwnego. Mama uważa, że
jestem pociesznym stworzeniem. Przyszłam na świat z nieco sterczącymi ryża-
wymi włosami na samym czubku głowy, skośnymi, mongolskimi oczyma oraz
czarnymi rzęsami i brwiami.
Mama twierdzi, że moje oczy najpierw były błękitne i dopiero po jakimś czasie
stały się zielone, który to kolor Wierka przez całe lata określała mianem kociej
zieleni. Kiedy Wierka, dziewczynka dwuipółletnia, siedzi z mamą na dworze
i wdycha świeże powietrze, a ja leżę nagusieńka na jej kolanach i opalam się
na słońcu, zazdrosna siostra śmieje się razem z dzieciakami, które wyśmiewają
się ze mnie – jej nowo narodzonej siostry. Śpiewa wówczas razem z nimi: Ge-
ler kanalik, arop fun malik, alejn in keler, alojs a geler 138 . Kolor moich włosów
szybko zaczyna się zmieniać na marchewkoworudy, zyskując taki sam odcień
jak włosy mamy. Za to moja skóra jest ciemniejsza niż jej, mam karnację ojca
i nie uświadczysz na niej piegów.
Moje pierwsze wrażenia z życia są i dobre, i złe. Dobre rozpłynęły się i naj-
częściej wiązały się z przyjemnością, jaką była wspólna kąpiel moja i Wierki
138 (jid.) Lyży kanalek nie był zbyt chyży, wpadł do piwnicy i stał się lyży. 157