Page 13 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 13

W wazonie na stole stało kilka pokrytych pączkami gałęzi. Kilka dni wcześniej
             Balcia znalazła je ucięte pod kasztanem. Miriam była pewna, że lada dzień dojdą
             do siebie, że na przykład dzisiaj rozwiną się pąki, a potem zakwitną. Ale dzisiaj
             pąki wyglądały dokładnie tak samo jak wczoraj, niczym ścięte mrozem na samym
             progu rozkwitu. Tymczasem na dworze, przed oknem, stało drzewo o grubym pniu
             pokryte kwieciem, rozszczebiotane. To oczywiste, że drzewo jest pełne życia. Ale
             dochodzenie do siebie jego obciętych gałązek nie jest takie proste. Nawet jeśli
             rozkwitną, to aby dalej żyć, musiałyby mieć korzenie i kawałek ziemi.
                Przypomniała sobie, że dziś jej kolej, aby odebrać zupę z kuchni naprzeciwko,
             więc wstała z trudem. Złożyła list i wsunęła go pod wypchaną sianem poduszkę
             na swoim posłaniu. Jej spojrzenie padło na ołówek, który wciąż jeszcze trzymała
             w ręku. Powinna go zwrócić Malce. Ale szkoda już się z nim rozstawać. To piękny
             ołówek, nowy, dobrze zaostrzony.
                Zastanawiając się, skąd Malka go ma, podobnie jak i blok eleganckiego
             papieru listowego, domyśliła się, że je po prostu ukradła albo dzięki swojemu
             królewskiemu uśmiechowi zdobyła od jakiegoś angielskiego żołnierza czy belgij-
             skiego studenta medycyny z UNRRA. Jeśli chodzi o zdobywanie ołówków, Malka
             już wcześniej ujawniła swój geniusz. Nawet w obozie miała kawałek ołówka
             wyżebrany od Hansa, niemieckiego majstra na placówce. To ona, myśląca tak
             rzeczowo i krytycznie, już wtedy przymierzała się – zupełnie bezkrytycznie i nie-
             rzeczowo – do pisania książki.
                Miriam postanowiła zabrać ołówek ze sobą. Ścisnęła go w garści, jedynie lekko
             rozluźniając palec, aby zawiesić na nim jedną z menażek. Przyszło jej do głowy,
             że jej współmieszkanki i ona będą mieć dzisiaj mniej zupy niż zwykle, ponieważ
             muszą się podzielić z Siedleckim. Nie przeszkadzało jej to. Jeśli o nią chodzi, to
             ten człowiek może zjeść nawet całą jej porcję. Po pierwsze, za przyniesienie dobrej
             wiadomości o Abraszy nie ma dość dobrej zapłaty. Po drugie, nie była głodna. To
             znaczy, pozornie chciało się jej jeść – jakżeby inaczej? – ale dzisiaj głodu nie czuła.
             Dziś czuła się bardzo dziwnie. Wczoraj też. Już sama nie wie, od kiedy tak się czuje.
             Dobre samopoczucie miała jedynie, pisząc list do Abraszy. Tak dobrze się wówczas
             poczuła, że aż się rozpłakała. Pierwszy raz. Pewnie więc była dzisiaj chora z radości.
                Zorientowała się, że siedzi na stołku z trzema menażkami na kolanach, ołów-
             kiem w zaciśniętej dłoni i oczami skierowanymi na Balcię i Malkę.

                Malka leżała na górnej pryczy naprzeciwko, a Balcia stała na stołku i ocierała
             twarz córki wilgotną szmatką. Prycza pod Malką należała do Danusi Moszkowicz,
             najmłodszej więźniarki obozu Hummel . Tego samego ranka odprowadzono ją
                                              13


             13   Hummel – miejsce inspirowane obozem pracy w hamburskiej dzielnicy Sasel (podobóz KZ Neu-
                engamme), gdzie jesienią 1944 r. została przywieziona z Auschwitz-Birkenau Chava Rosenfarb
                wraz z siostrą i matką oraz kilkuset innymi kobietami z łódzkiego getta.  11
   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18