Page 84 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 84

Mama nigdy do końca nie otrząsnęła się z tego koszmaru. Nigdy
          nie opowiedziała nam, co zaszło w tym potwornym miejscu, ani co
          jej zrobili; wspomniała tylko, że jeden z niemieckich śledczych mówił
          całkiem nieźle w jidysz. Być może dlatego mamrotała w tym języku,
          kiedy przyprowadziliśmy ją do domu. Zrozumieliśmy, jakie mieliśmy
          szczęście. Mama była jedną z niewielu osób, które przeżyły wizytę
          w Kripo.
             Nigdy nie udało mi się ustalić, czy Niemcy zabrali Mamę na prze-
          słuchanie ze swojej własnej inicjatywy, ponieważ wiedzieli, że byliśmy
          kiedyś zamożną rodziną, czy dlatego, że jakiś informator podał im nasze
          nazwisko. Wiedziałem o żydowskich informatorach współpracujących
          z niemiecką i żydowską policją, lecz biorąc pod uwagę okropne warunki
          życia i obietnice nagrody za wydanie współwięźniów, w getcie było sto-
          sunkowo mało wtyczek. Jest to, jak sądzę, zasługa nas wszystkich.
             Przez dwa lata po incydencie z Kripo Leon i ja nadal pracowaliśmy
          w Leder und Sattler Resort i uprawialiśmy nasz ogród warzywny. Mama
          pracowała na niepełny etat w kuchni i w fabryce odzieżowej. Moja starsza
          siostra Dasza i młodsza Renia pracowały dorywczo w piekarni, zaś Renia
                                                                        53
          dodatkowo w fabryce obuwia kierowanej przez dyrektora Sonnabenda .
             Przez ten czas życie w getcie w zasadzie nie uległo zmianie. Głód,
          wywózki, brak środków medycznych, nadmierne obciążenie pracą, a co
          jakiś czas bicie wypełniały nasze dni. Przechodząc wąskimi, ciemnymi
          uliczkami do pracy i z pracy, widziałem wyniszczone ciała mężczyzn,
          kobiet i dzieci, leżące w błocie. Z większości z nich żywi zdarli ubrania. Po
          kilku godzinach ciała zbierano, liczono na potrzeby „Kroniki” i układano
          na wozach ciągniętych przez ludzi pracujących za dodatkową kromkę
          chleba. Taką samą dodatkową rację wydawano tym, którzy zgodzili się
          wywozić ludzkie ekskrementy w specjalnie wyznaczone miejsca.
             Życie toczyło się swoją smutną ścieżką pomimo głoszących coś prze-
          ciwnego obwieszczeń wysokich urzędników, szczególnie Rumkowskiego,
          Króla Żydów, objeżdżającego getto dorożką. Napominał nas, jak ważna dla
          funkcjonowania getta jest jeszcze bardziej wytężona praca i przypominał
          nam, jakie mamy szczęście, że tu jesteśmy i nadal żyjemy. Kazał pisać
          piosenki opiewające jego wielkość i co jakiś czas musieliśmy śpiewać je
          w miejscu pracy i w domu. Słowo Rumkowskiego było prawem.


          53    Izaak Sonabend – kierownik magazynu używanego obuwia.

          84
   79   80   81   82   83   84   85   86   87   88   89